Nasza trauma to reportaż w telewizji TVN24, w cyklu "Czarno na białym". To był rykoszet. Bo tak naprawdę reportaż w "Czarno na białym" szedł tropem innego odkrycia.
CZARNO NA CZARNYM
Tydzień wcześniej w tej samej stacji obejrzeliśmy dokument o polskich faszystach świętujących w lasach na południu Polski urodziny Hitlera. Oglądaliśmy sceny trochę jak z kiepskiej komedii - swastyka ułożona z czekoladowych wafelków, przybity do drzewa faszystowski znak owinięty szmatami i płonący. Widzieliśmy młodych ludzi w hitlerowskich mundurach, śpiewających hymn III Rzeszy Niemieckiej. Fakt gloryfikowania faszyzmu i III Rzeszy Niemieckiej doczekał się reakcji najwyższych władz Polski. Na tej "fali" widocznie ktoś w TVN przypomniał sobie faszystowskie incydenty sprzed kilku, kilkunastu lat w Białymstoku. Przypomniał sobie tezy z książki Marcina Kąckiego "Białystok. Biała siła, czarna pamięć".
Dziennikarz Rafał Stangreciak przygotował skandaliczny materiał, udający dokument. Materiał zrobiony pod tezę, że w Białymstoku podobnie jak na Śląsku są faszyści. Z tym że tu do aprobujących faszyzm zaliczają się także przedstawiciele władz miasta (zastępca prezydenta). W materiale autor wykorzystał stare, sprzed kilku lat wypowiedzi udając, że są to nagrania współczesne. Swoje tezy o faszystowskim Białymstoku ilustrował zdjęciami nie wiadomo skąd, ale nie z Białegostoku. Głównymi mówcami filmu nie byli białostoczanie. Najważniejsze tezy stawiał Rafał Gaweł, człowiek całkowicie niewiarygodny, sądzony za oszustwa i naciągactwo, ideologię podawał Marcin Kącki, wypowiadając tezy całkowicie nieprawdziwe (na przykład ta, że po wojnie w opuszczonym przez Żydów mieście osiedliła się "ludność homogeniczna"). Cały "reportaż" był jednym wielkim naciąganiem pod tezę, że w Białymstoku wciąż żywa i obecna jest duża grupa ludzi o faszystowskich poglądach.
PREZYDENT STRZELA ŚLEPAKAMI
Pierwszy zareagował prezydent miasta Tadeusz Truskolaski. Już w piątek (26 stycznia), dzień po emisji "Czarno na białym" na konferencji wyraził oburzenie, zawiadomił, że wysłał do TVN żądanie sprostowania nieprawdziwych faktów podanych w "reportażu", oprócz tego skierował wniosek do Rady Etyki Mediów (REM) o zajęcie się sprawą nierzetelnego dziennikarza. Prezydent nie pokazał dziennikarzom treści żądania sprostowania ani treści wystąpienia do Rady Etyki Mediów. Co do sprostowania to dotychczas żadne sprostowanie na antenie TVN24 w sprawie dzieła Stangreciaka się nie ukazało, milczy też REM. Milczy na głucho, bo nie można nawet dostać się na stronę internetową REM, nie mówiąc już o tym, że REM jest ciałem powołanym przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i nie ma żadnej "mocy sprawczej", wyraża jedynie swoje opinie i ogłasza stanowiska.
Mówiąc najkrócej prezydent Tadeusz Truskolaski do swojego prześladowcy strzela ślepakami. Nie wiadomo dlaczego nie skorzystał ze ścieżki, którą już w przeszłości chodził, gdy nie podobały mu się materiały dziennikarskie. Przypomnę tylko, że prezydent kilka lat temu występował do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ze skargą na białostocki oddział TVP, któremu zarzucał, że nie relacjonuje w "Obiektywie" wszystkich konferencji prasowych organizowanych przez Urząd Miejski w Białymstoku. A dziś nie wiadomo dlaczego z tej ścieżki nie korzysta.
Artykuły o "interwencji" prezydenta Tadeusza Truskolaskiego ukazały się w białostockich mediach lokalnych (oprócz TVP) i to wystarczyło. Więcej w tej sprawie prezydent głosu nie zabierał.
LAMENT RADNYCH PIS
Drugim lamentującym w sprawie oskarżeń o faszystowskie sympatie Białegostoku był bohater zbiorowy - radni Prawa i Sprawiedliwości. Doszli do głosu w poniedziałek 29 stycznia. Na konferencji prasowej radni przede wszystkim lamentowali. O niepowetowanych szkodach, jakie stronniczy materiał wyrządził trzystu tysiącom białostoczan. - Propagandowy sposób montażu materiału, wyrwane z kontekstu fragmenty publikacji i tendencyjny dobór rozmówców tworzą niestety fałszywy wizerunek naszego miasta Białegostoku, przypinając łatkę, na którą nie zasługujemy - mówił Henryk Dębowski, szef klubu radnych PiS.
Radni zapowiedzieli, że na lutowej sesji rady miasta przyjmą stanowisko całej rady (mają w niej samodzielną większość) w sprawie skandalicznego reportażu. Chcą "zdecydowanie potępić" działanie stacji TVN i zażądać jako rada sprostowania tego materiału. Ciekawe, jak chcą zażądać sprostowania w stanowisku rady przyjętym na lutowej sesji, którą zaplanowano na 26 lutego 2018. Prawo prasowe w art. 31.3 jednoznacznie wskazuje, że wniosek o sprostowanie składa się w ciągu 21 dni od publikacji materiału prasowego. Można sądzić, że wniosek złożony po terminie nie przyniesie żadnej reakcji ze strony stacji TVN.
Pozostaje więc tylko lament - w wykonaniu radnych PiS ważny i znamienny, bo mają większość w radzie, ale jednak to TYLKO LAMENT. Nie zmienia stanu faktycznego, podgrzewa tylko atmosferę. Przecież nie chodzi o to, by MÓWIĆ, że białostoczanie czują się obrażeni, lecz by TVN odszczekał nieprawdę, by przyznał się do błędu, by wreszcie TVN został ukarany za złamanie zasad etycznych i prawa prasowego. Po wystąpieniach prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i radnych PiS - na takie odszczekanie nie ma szans.
SENATOR NA WŁAŚCIWEJ DRODZE
Zostałaby ta sprawa zostawiona tak sama sobie, gdyby nie senator Jan Dobrzyński (PiS). Co prawda na reakcję senatora musieliśmy czekać aż tydzień, ale za to zdaje się, że jako jedyny pojął on mechanizm działania i kontroli stacji telewizyjnych nadających na podstawie koncesji. W piątek 2 lutego senator zapowiedział, że składa "skargę na telewizję TVN", która dopuściła się rażących nadużyć, których skutkiem było naruszenie interesów Miasta Białystok i działanie na szkodę mieszkańców Białegostoku. Skargę senator składa na ręce przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT). Bo trzeba wiedzieć, że w świetle prawa to właśnie KRRiT zajmuje się właśnie kontrolą przestrzegania ustawy o radiofonii i telewizji, na podstawie której działają ogólnopolskie stacje telewizyjne.
Senator Jan Dobrzyński zwraca uwagę, że mogło dojść do naruszenia zapisów ustawy o radiofonii i telewizji "w szczególności art. 1 i 18 z uwagi na celowe wprowadzanie dezinformacji na szkodę miasta Białystok i świadomą dyskryminację tysięcy mieszkańców Białegostoku".
Wiele wskazuje na to, że najlepsza i najskuteczniejsza droga do wymuszenia przyznania się do nieprawdy i do ukarania stacji TVN za oczywiście nierzetelny, nieprawdziwy materiał nadany na antenie TVN24. Zwłaszcza że ostatnio raz już KRRiT narobiła sporo hałasu wokół tej stacji, przymierzając się do ukarania TVN karą prawie półtora miliona złotych. Z kary co prawda rada ostatecznie się wycofała, ale przez kilka tygodni w mediach było o tym bardzo głośno.
Senator Dobrzyński w czasie konferencji prasowej potwierdził, że chodzi mu także o to, by rada rozważyła ukaranie stacji karą finansową za złamanie przepisów ustawy o radiofonii i telewizji.
GDZIE CI FASZYŚCI
Jeszcze jeden głos w sprawie faszystowskiej nalepki trzeba zauważyć. Głos polegający na milczeniu. Platforma Obywatelska, Nowoczesna, środowiska lewicowe nie zabierały głosu w sprawie reportażu w TVN24. Znamienne to o tyle, że praktycznie w każdej ważnej dla miasta czy regionu sprawie obecna "totalna opozycja" ma coś do powiedzenia. A tu milczy. Znamienne?
" TVP Białystok"/>
Chociaż właściwie nie milczy. W programie "Obiektyw" na antenie TVP w piątek 2 lutego widzieliśmy szefa białostockich radnych Platformy Obywatelskiej Macieja Biernackiego. Trzymając w ręku jakieś zdjęcie z widocznym napisem ONR i hajlującymi osobnikami, mówił, że "dzisiaj tak wygląda polska twarz faszyzmu". To są działacze Obozu Narodowo-Radykalnego. Mówi też, że w Białymstoku JEST faszyzm i SĄ faszyści.
Może więc uzasadnione będzie twierdzenie, że to środowisko uważa reportaż Rafała Stangreciaka w TVN24 za oddający prawdę o obecnej sytuacji w Białymstoku. Bo jak inaczej można interpretować słowa i zachowanie działaczy PO?