Podwyżki ministerialne powinnyśmy otrzymywać w całości, przy wypłacie - mówią pielęgniarki z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego. I przekonują, że nie dzieje się tak od wielu miesięcy. Owszem, część z nich faktycznie dostają z pensją. Ale część jest przeznaczana np. na nagrody, odprawy emerytalne, dodatki funkcyjne... Pielęgniarki chcą, by całe pieniądze, które szpital dostaje z ministerstwa zdrowia na nie - trafiały do ich kieszeni w formie pensji.
Ale to nie wszystko. Pielęgniarki domagają się zwrotu tych pieniędzy za okres 16 miesięcy. I chcą, by teraz podwyżki włączyć już do wynagrodzeń zasadniczych.
Na dowód, że w swych roszczeniach mają rację, przywołują komunikat, który już kilka tygodni temu wydał dyrektor podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wynika z niego, że wszystkie pieniądze powinny trafiać na konta pielęgniarek w pensji zasadniczej.
Dyrekcja z kolei wciąż stoi przy swoich racjach. Twierdzi, że ma prawo w ten sposób rozdzielać pieniądze. I że przecież cała suma, którą szpital dostaje z MZ na pielęgniarki, trafia przecież właśnie do nich.
Rozmowy na ten temat trwają w szpitalu od miesięcy. I od miesięcy i pielęgniarki, i dyrekcja stoją twardo przy swoich racjach. Żadna ze stron nie chce ustąpić nawet na krok.
Dlatego pielęgniarki pod koniec stycznia weszły z dyrekcją w spór zbiorowy.
- Dyrekcja szpitala rozlicza te środki finansowe zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz porozumieniem zawartym w 2019 roku ze związkami zawodowymi - tłumaczył wtedy Marcin Tomkiel, rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, któremu podlega UDSK.
- To nieprawda - prostujowała Agnieszka Olchin. - Dyrekcja nie wywiązała się z porozumienia Dlatego zdecydowałyśmy się na spór zbiorowy.
Mimo wszystko i jedna, i druga strona chcą jeszcze rozmawiać. W środę doszło do kolejnego spotkania. Niestety, znów nie przyniosło żadnych rezultatów.
- Nie dogadaliśmy się - przyznaje Agnieszka Olchin, pielęgniarka z UDSK, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie podlaskim. - Zaległych kwot dyrekcja w ogóle nie chce wypłacić. Zaproponowano nam jedynie sto złotych podwyżki poborów zasadniczych, ale zaledwie na trzy miesiące. Na to absolutnie naszej zgody nie ma.
- To jest propozycja nieograniczona czasowo. Tu nastąpiło jakieś niezrozumienie - od razu prostuje prof. Anna Wasilewska, dyrektorka Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Jak mówi, szpital czeka tylko na kroki ministerstwa zdrowia, decyzję co do dalszego finansowania pielęgniarskich podwyżek.
Rozmowy są przełożone na poniedziałek.
- Ale jeśli i wtedy dyrekcja nam nic nie zaproponuje nowego, to będzie protokół rozbieżności - zapowiada Agnieszka Olchin.
To oznacza, że w dojściu do porozumienia szpitalowi i pielęgniarkom będzie pomagał mediator. Agnieszka Olchin chciałaby, by został nim ktoś z Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. - Wtedy do negocjacji będziemy mogli zaprosić i kogoś z NFZ, i z ministerstwa zdrowia. Może ktoś wtedy wytłumaczy dyrekcji, jak powinny być wydatkowane te środki - dodaje Agnieszka Olchin.
- Musimy rozmawiać. Do jakiegoś konsensusu trzeba dojść. Ale ja nie jestem w stanie wypłacić 2 tys. zł każdej pielęgniarce, jeśli nie mam na to aktu prawnego, który mi to nakazuje - mówi prof. Anna Wasilewska. Jak mówi, jeśli dostanie np. nakaz zapłaty z sądu, to na pewno się do niego dostosuje.
A jeśli mimo wszystko nie dojdzie do porozumienia, pielęgniarki nie wykluczają strajku. - Ale to już ostateczność. Na razie chcemy dialogu - mówi Agnieszka Olchin. I zapowiada, że dodatkowo zgłosi szpital do kontroli do ministerstwa zdrowia.
?