Rzecz cała dotyczy Studium i głosowania radnych (na ostatniej sesji 26 lutego) nad uwagami zgłoszonymi do studium przez mieszkańców. Mieszkańcy zgłosili uwagi, prezydent Białegostoku te uwagi przeanalizował i postanowił przyjąć je bądź odrzucić. Radni musieli zdecydować, które z odrzuconych przez prezydenta uwag można wyrzucić do kosza, a które należy jednak przyjąć i włączyć do studium (czyli formalnie odrzucić nieuwzględnienie przez prezydenta). Cała ta skomplikowana składnia mogła łatwo doprowadzić do pomyłki w głosowaniu. Radny Biernacki mówił wczoraj, że radni PiS podczas głosowania korzystali ze "ściąg", czyli podpowiedzi, takiego przewodnika po głosowaniu. Jednak oczywiste jest, że samo głosowanie ze ściągą nie jest zakazane ani też naganne, szczególnie gdy do przegłosowania jest 116 uwag nieuwzględnionych bądź przyjętych przez prezydenta miasta.
Po burzy, jaką wczoraj wywołał radny Biernacki, dziś swoje stanowisko przedstawia Maria Bzura, współwłaścicielka terenu, który wskazał radny jako przykład decyzji mającej znamiona stronniczości.
Chodzi o działkę nr 20/161 na osiedlu Bagnówka przy ulicy Krzysztofa Kluka. W miejscu tym obowiązujący dziś plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza zabudowę mieszkalną. W projekcie studium natomiast działkę tę oznaczono jako "tereny zieleni urządzonej".Bzurowie protestowali i zgłosili uwagę, by teren ten zakwalifikować do terenów budowlanych (wszystkie działki w sąsiedztwie są budowalne).
Prezydent po przeanalizowaniu uwag stwierdził: "Uwagę uwzględnia się w części dotyczącej powiększenia kategorii terenu zabudowy mieszkaniowej niskiej intensywności (MN) na części działki nr 20/161. Uwagi nie uwzględnia się w części dotyczącej powiększenia terenu zabudowy mieszkaniowej niskiej intensywności na pozostałej części terenu, wskazanej w uwadze. Działka stanowi łąkę z lokalnym obniżeniem terenu. Są to tereny źródliskowe zasilające ciek Dolistówki. Obszary te pełnią ważną funkcję utrzymania prawidłowego funkcjonowania systemu powiązań przyrodniczych, drożności systemu przewietrzania miasta i systemu korytarzy ekologicznych w strukturze funkcjonalno-przestrzennej miasta".
Radni podczas sesji głosowali - czy odrzucić stanowisko prezydenta i wprowadzić do Studium zgłoszoną uwagę (uwaga nr 3), czyli uznać, że działka ta może być przeznaczona pod zabudowę mieszkalną w całości. Za odrzuceniem tego stanowiska głosowała większość radnych - 16 (wszyscy z PiS), przeciw - 10 radnych.
W poniedziałek (5.03) radny Biernacki stwierdził, że w tym wypadku radni PiS mogli kierować się interesem innym niż społeczny. Stwierdził, że właściciele działki - "państwo B." są członkami i sympatykami PiS, natomiast działka, jeśli się ją zabuduje, spowoduje szkody w przyrodzie, to znaczy naruszy stosunki wodne.
Maria Bzura - współwłaścicielka tego terenu - w odczytanym dziś dziennikarzom stanowisku stwierdziła, że ani ona, ani nikt z właścicieli nie jest członkiem PiS, a poglądy polityczne i sympatie pozostają ich prywatną sprawą. Przedstawiła też dokumenty, z których wynika, że na terenie jej działki "nie występują rowy melioracyjne figurujące na ewidencji wód". Jej zdaniem oznacza to, że na tym terenie "nie ma żadnych źródlisk ani cieków wodnych, które po zabudowaniu terenu mogłyby spowodować szkody w przyrodzie". Maria Bzura powiedziała, że oczekuje od radnego Biernackiego publicznych przeprosin, w przeciwnym razie skieruje przeciwko radnemu pozew do sądu o naruszenie dóbr osobistych.
Taka jest pierwsza merytoryczna reakcja na wątpliwości zgłoszone przez radnego Biernackiego w sprawie głosowań nad uwagami do Studium zagospodarowania przestrzennego miasta. Wśród najpoważniejszych jest zarzut kierowania się interesem prywatnym i powiązań finansowych szefa białostockich struktur PiS Artura Kosickiego z firmą deweloperską Jazbud. Wśród kilkunastu uwag przyjętych w głosowaniach przez większość radnych PiS są takie, które działają na korzyść Jazbudu (chodzi np. o uznanie gruntów Fadomu za teren pod budownictwo mieszkaniowe). Radny Biernacki sugerował, że jako szef PiS-u w mieście mógł wpływać na sposób głosowania radnych. Artur Kosicki potwierdził, że w czasie swojej działalności zawodowej wykonywał usługi także na rzecz firmy Jazbud.
Do sprawy jeszcze wrócimy.