Chodzi o to, że 11 lat temu pielęgniarki z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego umówiły się z dyrekcją na tzw. siatkę płac. To ona gwarantuje im cyklicznie co kilka lat podwyżki w zależności od wysługi lat i zdobytego wykształcenia.
Teraz jednak, od 1 lipca w całym kraju wzrasta minimalne wynagrodzenie zasadnicze pracowników medycznych. To oczywiście cieszy. Ale jednocześnie powoduje, że ustalona 11 lat temu siatka płac staje się nieaktualna. Bo według niej pielęgniarki z UDSK co pięć lat powinny dostać przeciętnie około 100 zł podwyżki. Siatka dokładnie wskazuje, ile powinny zarabiać pielęgniarki z konkretnym wykształceniem i konkretnym stażem.
Kłopot jest w tym, że teraz części pielęgniarek podwyżki z wynikające z siatki płac przepadną. Dlaczego? Bo po podwyżkach rządowych zarabiają więcej niż wskazuje siatka. Chodzi przede wszystkim o pielęgniarki z wykształceniem magisterskim, które teraz dzięki podwyżkom ministerialnym dostaną 200 zł więcej. To tak, jakby dostały swoją podwyżkę z siatki plac za kolejnych 10 lat.
- To nierówne traktowanie pielęgniarek i położnych - mówi Agnieszka Olchin, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie podlaskim i pielęgniarka w UDSK. I tłumaczy: - Byliśmy przekonani, że Dyrekcja zgodzi się na utrzymanie wzrostu wynagrodzeń co 5 lat - przeciętnie 100 zł. Takie zapisy obowiązywały zgodnie ze wcześniejszymi porozumieniami z Dyrekcją szpitala. Niestety, okazuje się, że dotychczasowa siatka płac zostanie na niezmiennym poziomie. Oznacza to, iż nie zostanie na niej naniesiona podwyżka płac związana z minimalnymi wynagrodzeniami zasadniczymi pracowników medycznych. Powoduje to sytuacje w której pielęgniarki z tytułem magistra i specjalizacją nie będą otrzymywały podwyżki po każdych kolejnych przepracowanych 5 latach, ponieważ ich wynagrodzenie będzie wyższe niż w istniejącej siatce płac - tłumaczy Agnieszka Olchin.
Chcą więc uaktualnienia siatki płac - tak, aby nie ominęły ich ani podwyżki ministerialne, ani te, które przed 11 laty ustaliły z dyrekcją szpitala.
Dyrekcja na aktualizację siatki nie chce się jednak zgodzić.
- Respektuję zapisy regulamin wynagradzania UDSK oraz realizuję przepisy ustawy dotyczącej minimalnych stawek w ochronie zdrowia, której zapisy ustanawiał minister zdrowia - przekonuje Cezary Rzemek, dyrektor ds. finansowych UDSK w Białymstoku. - Tylko pielęgniarki w wykształceniem wyższym i specjalizacją otrzymają podwyżki z ustawy w wysokości od 32 zł do 282 zł wynagrodzenia podstawowego, a średnie wynagrodzenie w tej grupie osiągnie poziom 7,2 tyś zł brutto. Pozostałe panie otrzymują już wynagrodzenie zasadnicze na poziomie wyższym niż określony przez ministra zdrowia i dlatego podwyżki nie dostaną - tłumaczy.
Oczywiście, przyznaje, że rozumie, o co chodzi pielęgniarkom. Ale nie chce przychylić się do ich prośby. Dlaczego? Bo to są koszty. - Aby spełnić oczekiwania tej grupy pielęgniarek, wszystkie powinny otrzymać podwyżkę na poziomie 282 zł wynagrodzenia podstawowego, na którą szpitala nie stać - mówi.
Po pierwsze dlatego, że w czasie pandemii brak pacjentów spowodował ujemne wyniki finansowe prawie na wszystkich klinikach.
Po drugie - sytuacja jest niepewna, zwłaszcza ta finansowa. - Nie wiem, jakie za chwilę szpital będzie miał przychody. W czasie pandemii otrzymałem wprawdzie dodatkowe pieniądze na walkę z COVID-19, ale potem okazało się, że NFZ zmniejszył im ryczałt. A przecież główne koszty szpitala tj. wynagrodzenia personelu, wcale się nie zmniejszyły. Nawet wicepremier Emilewicz publicznie przyznała, że nie wie, jak sytuacja będzie wyglądała za dwa miesiące. Skoro więc nawet rząd tego nie wie, to jak my mamy cokolwiek zaplanować - tłumaczy Cezary Rzemek. I mówi, że w takiej sytuacji szpital nie może się zobowiązać do dodatkowych podwyżek.
Jego zdaniem zresztą sytuacja już jest sprawiedliwa. - Respektujemy ustaloną wcześniej tabelę (czyli siatkę płac) i respektujemy ustawę, która zapewnia pielęgniarkom podwyżki i dokładnie wskazuje, ile mają zarabiać pielęgniarki z konkretną specjalizacją - przekonuje. Wskazuje, że część pielęgniarek z UDSK zarabia już dziś lepiej, niż to przewiduje ostatnia ustawa. I zapewnia, że do 2021 roku te pielęgniarki, których zarobki nie spełniają jeszcze norm wyznaczonych przez ministra zdrowia, zarabiać będą więcej.
Pielęgniarki jednak upierają się, że takie rozwiązanie jest niesprawiedliwe. I o interwencję w tej sprawie proszą prof. Adama Krętowskiego, rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Bo to właśnie UMB jest tzw. organem założycielskim szpitala. I to władze uczelni mają duży wpływ na to, jaki decyzje podejmowane są w szpitalu
- Pewnie, panie pielęgniarki powinny więcej zarabiać. Jak najbardziej je wspieram w dążeniu do tego - przyznaje profesor Krętowski. Ale... na razie nie widzi takiej szansy. - Problem polega na tym, że my nie produkujemy pieniędzy, tylko dostajemy je od Narodowego Funduszu Zdrowia. I to NFZ oraz rząd powinny być adresatami protestów pań pielęgniarek - mówi. I tłumaczy decyzje dyrektora Rzemka: - On po prostu nie ma pieniędzy na dodatkowe podwyżki.
Strata na rok 2019 UDSK wynosi 7 mln zł. - Każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o finansach, wie, że jeśli wydamy więcej niż zarabiamy, to za chwilę będziemy niewypłacalni, będziemy bankrutami - mówi. I powtarza to, co mówił dyrektor Cezary Rzemek: - Nie wiemy, czy dostaniemy całe ryczałty. Nie możemy więc planować dodatkowych wydatków.
Jednak obiecuje, że o przeanalizowanie sprawy poprosi prof. Janusza Dzięcioła, prorektora uczelni ds. klinicznych.