Mieliśmy pracować tylko w jednym miejscu. Za to przysługiwał nam dodatek do pensji. Teraz zakazu pracy już nie ma, a dodatek straciliśmy z dnia na dzień - denerwują się pracownicy oddziału zakaźnego Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Pielęgniarki chcą, by dyrekcja dała im i podwyżki ministerialne, i te, które wynikają ze szpitalnej siatki płac. Dyrekcja się nie zgadza. Powód jest bardzo poważny i bardzo prozaiczny: brak pieniędzy i brak poczucia stabilności. Tym razem jednak o interwencję pielęgniarki poprosiły prof. Adama Krętowskiego, rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, pod który podlegają oba białostockie szpitale kliniczne.