Od początku spotkania widać było, że remis nie jest wynikiem, który będzie satysfakcjonować którąś ze stron. Częściej przy piłce utrzymywali się goście, ale konkretniejsi w szybkim ataku byli białostoczanie, którzy też oddawali sporo strzałów z dystansu. Wynik meczu w 7. minucie otworzył Sebastian Leszczak, który płaskim strzałem z prawej strony boiska zaskoczył Norberta Jendruczka.
Gospodarze szybko zabrali się jednak do odrabiania strat. W 8. minucie podanie Mateusza Lisowskiego na bramkę zamienił Paweł Aleksandrowicz. Trzy minuty później drugą bramkę dla białostoczan zdobył Vitalij Lisnychenko. 35 sekund później Ukrainiec zaliczył asystę przy drugim trafieniu Aleksandrowicza, co znacząco rozzłościło przyjezdnych. Chorzowianie ruszyli w poszukiwaniu bramki kontaktowej, ale zamiast niej, na 9 sekund przed końcem stracili czwartego gola. Rzut karny wywalczył Aleksandrowicz, a na bramkę zamienił go Lisnychenko.
Słoneczni równie dobrze rozpoczęli drugą połowę. W 27. minucie piątego gola dla gospodarzy zdobył na raty Mateusz Lisowski. Pierwszy strzał kapitana białostoczan zatrzymał się jeszcze na jednym z rywali, ale dobitka okazała się zabójcza.
Przez sześć minut chorzowianie nie potrafili znaleźć sposobu na zmniejszenie strat. Próbowali różnych rozwiązań, ale nie mogli znaleźć sposobu na będącego w dobrej dyspozycji Norberta Jendruczka, który bronił wszystko, co leciało w kierunku jego bramki. Tak było do 33. minuty, w której to rozpoczęło się przedstawienie jednego aktora, którym był Sebastian Leszczak. Zawodnik Clearexu na przestrzeni czterech minut zdobył cztery bramki i uratował swój zespół od drugiej porażki z MOKS-em w tym sezonie. - Pierwsza połowa nam zupełnie nie wyszła i białostoczanie to wykorzystali. W drugiej się ocknęliśmy i zgraliśmy to, co mieliśmy grać cały mecz - tłumaczył na konferencji prasowej strzelec pięciu goli.
Gospodarze mieli doskonałą okazję, by mimo wszystko ograć przeciwnika, ale w decydującym momencie zabrało zimnej krwi i mecz zakończył się podziałem punktów. - Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, ale na drugą połowę można powiedzieć, że nie wyszliśmy. Nie utrzymywaliśmy się przy piłce, traciliśmy bramki, nie potrafiliśmy przesuwać. To, co nie powinno przechodzić, to przechodziło. Straciliśmy dwa punkty i na pewno jest ogromny żal - ocenił spotkanie kapitan Słonecznych i strzelec jednego z goli, Mateusz Lisowski.
- Dawno nie brałem udziału w tak emocjonującym meczu. To nie był mecz, to był kosmiczny mecz. Była to świetna wizytówka futsalu w Polsce. Pierwszą połowę przegraliśmy zasłużenie, gdyż popełnialiśmy kardynalne błędy, gdy przeciwnik grał z lotnym bramkarzem. Czasami tak mamy, że mimo tego, że bardzo chcemy i bardzo się staramy, to nic nam nie wychodzi i to był właśnie taki mecz. W drugiej połowie to my zaryzykowaliśmy grą z lotnym bramkarzem. Chcieliśmy koniecznie wywieźć z Białegostoku trzy punkty i tak naprawdę niewiele brakowało byśmy osiągnęli ten cel. Dziękuję gospodarzom i moim chłopakom za zaangażowanie - powiedział po meczu Jakub Lubas, asystent trenera Clearexu Chorzów.
- Jak powiedział trener gości, to bardzo dobra promocja futsalu. Dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu. Sporo wyrachowania, dobra gra z lotnym bramkarzem. Natomiast po przerwie diametralna zmiana. Fatalnie graliśmy w obronie, fatalnie przesuwaliśmy, gdy rywal grał z lotnym bramkarzem i całe szczęście, że mecz skończył się remisem. Druga sprawa jest taka, że sytuacje, jak ta, którą mieliśmy przy 5:5, kiedy wyszliśmy w trzech na jednego powinniśmy wykorzystywać, należało lepiej dograć koledze do pustej bramki. Żałujemy tego meczu, bo w pewnym momencie za nisko się cofnęliśmy i rywal to wykorzystał. Straciliśmy punkty na własne życzenie. Przy lepszym ustawieniu powinniśmy to wygrać - podsumował Adrian Citko, grający trener MOKS-u.
MOKS Słoneczny Stok 5 (4:1) 5 Clearex Chorzów
Bramki: Paweł Aleksandrowicz 8', 12', Vitalij Lisnychenko 11', 20', Mateusz Lisowski 27' - Sebastian Leszczak 7', 33', 35', 36', 37'