DROGA JAK NOWA
Kilka danych podstawowych: inwestorem przebudowy drogi wojewódzkiej nr 673 Sokółka - Dąbrowa Białostocka jest Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich - instytucja podlegająca Marszałkowi Województwa. Wykonawcą budowy jest konsorcjum, któremu przewodzi spółka Unibep SA, a partnerem jest spółka z o.o. Most z Sopotu. Oferta tego konsorcjum wygrała przetarg ogłoszony w 2016 roku przez PZDW. Firmy zaoferowały koszt całej inwestycji w wysokości 82,864 mln zł. Przetarg rozstrzygnięto w styczniu 2017, zaś umowę podpisano w połowie lutego tegoż roku.
Budowa obejmuje 30 kilometrów drogi o standardzie drogi wojewódzkiej. Szerokość drogi - 7 metrów z szerokie pobocze, a w przebiegu tej trasy powstać mają oprócz jezdni także cztery ronda, trzy mosty oraz trzy kilometry ścieżki rowerowej. Będą też nowe zatoki do kontrolowania kierowców. Budowa rozpoczęła się wiosną 2017 roku i zgodnie z umową miała potrwać do końca września 2018 roku. Jak podaje teraz w swoim komunikacie Unibep - w tej chwili zrealizowano już 34 proc. robót objętych umową na łączną wartość 22,8 mln zł netto.
BUDOWA W NIEBEZPIECZEŃSTWIE
W piątek 23 marca 2018 spółka Unibep ogłosiła komunikat, w którym czytamy: "Konsorcjum odstąpiło od umowy w części dotąd niewykonanej. Przyczyną odstąpienia jest nieprzekazanie przez Zamawiającego we wskazanym terminie pełnej i wolnej od wad dokumentacji projektowej, m.in. uwzględniającej uwarunkowania gruntowo-wodne Inwestycji, a przez to umożliwiającej należyte wykonanie robót objętych Umową." Unibep podaje, że na dzień odstąpienia od umowy wartość nierozliczonych faktur za wykonane prace wynosi ponad 5 mln zł.
- Dostaliśmy do realizacji projekt, który miał mnóstwo wad technicznych i inżynierskich. Nie możemy pozwolić sobie na realizację inwestycji według takiej dokumentacji - tłumaczy Wojciech Jarmołowicz rzecznik prasowy Unibep SA. Dodaje, że konsorcjum informowało inwestora o wadach projektu, analizowało "różne warianty realizacji projektu", badano grunty, na których ma być prowadzona inwestycja, ale oceniono, że "projekt nie spełnia warunków dobrej realizacji drogi".
PROJEKT ARTERII
W ten sposób odpowiedzialnością za zerwanie kontraktu wykonawca obarcza inwestora, a także pośrednio wykonawcę projektu budowy drogi. Według oficjalnych dokumentów zamieszczonych na stronach Biuletynu Informacji Publicznej przetarg na przygotowanie "dokumentacji projektowej" odbył się w 2014 roku. Jedynym kryterium wyboru oferty była cena zaproponowana przez oferenta. Przetarg wygrało Biuro Projektów ARTERIA s.c. Kazimierz Popławski, Cezary Kamieński z siedzibą w Białymstoku przy ul. Sienkiewicza. Przygotowanie dokumentacji biuro wyceniło na 1,488 mln zł. To była oferta najniższa cenowo; do przetargu stanęło jeszcze siedem innych firm oferujących od 1,6 mln zł do 3,3 mln zł. PZDW wybrał ofertę ARTERII. Czy dziś okazuje się, że ten projekt, w ramach którego przeprowadzono również prace geologiczne na trasie przebiegu drogi, konsorcjum kwestionuje jako zagrażający bezpieczeństwu inwestycji?
- Według naszej wiedzy, w ten sposób zaprojektowana droga, w przyszłości mogłaby być niebezpieczna dla użytkowników - mówi prezes zarządu Unibep SA Leszek Marek Gołąbiecki. Zdaniem przedstawicieli wykonawcy część winy ponosi zarządu dróg wojewódzkich. Chodzi o to, że "nie było działań rozwiązujących problemy".
ODPOWIEDZIALNOŚĆ I MILCZENIE
Od piątku dziennikarzom nie udało się uzyskać komentarza ani dyrektora PZDW Józefa Sulimy, ani członków władz województwa (PZDW podlega Marszałkowi). Urszula Arter, rzecznik marszałka województwa potwierdziła jedynie, że marszałek województwa Jerzy Leszczyński został poinformowany o zerwaniu robót, z w poniedziałek dyrektor PZDW ma przedstawić marszałkowi szczegółowe wyjaśnienia.
Zerwanie umowy w takich okolicznościach to przypadek bardzo rzadki. Wykonawca powołuje się na zły projekt oraz brak woli współpracy w rozwiązaniu problemu ze strony inwestora. Szefowie Unibepu mówią, że nie mogą sobie pozwolić na wykonanie drogi, jeśli z ich wiedzy i doświadczenia wynika, że droga ta będzie zagrażała bezpieczeństwu użytkowników. W takim przypadku część winy spadłaby również na wykonawcę.
To drugi już poważny zarzut pod adresem pracy dyrektora PZDW Józefa Sulimy. W pierwszym przypadku chodzi o prawie 4 mln złotych, jakie PZDW przelał lekkomyślnie na konto oszusta (pieniędzy do dziś nie odzyskano, a przed sądem odpowiada za to tylko była księgowa PZDW). Teraz problem dotyczy większych pieniędzy i bardzo ważnej inwestycji drogowej. Józef Sulima milczy dziś, podobnie jak milczał w pierwszym przypadku. A ludzie, którzy cieszyli się już na powstanie nowej wygodnej drogi, muszą ciągle jeździć wąską i wyboistą trasą. Niewiele wskazuje na to, że do jesieni budowa się zakończy, tak jak to zaplanowano.