1 września 2020 roku nagle, bez żadnych konsultacji z mieszkańcami prezydent Tadeusz Truskolaski zawiadomił, że zdecydował, iż pod topór pójdzie 15131 drzew rosnących na trasie do lądowania na nowym pasie startowym lotniska Krywlany w Białymstoku. Asfaltowy pas startowy wybudowało miasto w 2017 roku - wnioskował o to prezydent miasta, na sfinansowanie zgodził się większościowy wówczas klub radnych Prawa i Sprawiedliwości. Swoich 16 tysięcy złotych dorzucili do inwestycji radni sejmiku. W sumie 45 milionów wydano na ten - do dziś nie w pełni wykorzystywany pas startowy. Prezydent mówił wówczas, że będą tu lądować samoloty pasażerskie zabierające na pokład 50 osób. Zapewniał, że zgłosił się już zainteresowany przewoźnik, który uruchomiłby tu regularne loty pasażerskie. Do dzisiaj nic z tego nie wyszło. Lądują tu owszem mniejsze samoloty, ale przeszkodą w rozwoju Krywaln są drzewa Lasu Solnickiego. Pas startowy jest za blisko lasu i samoloty mogłyby zahaczyć o drzewa podczas lądowania czy startu.
O konieczności wycięcia ok. 80 hektarów lasu wokół lotniska władze Białegostoku wiedziały przed podjęciem decyzji o budowie pasa startowego. Jednak głośno mówiły o tym tylko wtedy, gdy padały o to pytania. Do lądowania samolotów i właściwego wykorzystania nowego pasa startowego trzeba wyciąć ponad jedną trzecią powierzchni Lasu Solnickiego. Mieszkańcy okolicznych terenów, a także przedstawiciele organizacji społecznych skupiających białostoczan domagali się rozmów z władzami miasta na temat planów dotyczących lotniska i sąsiednich terenów. Nie było takich rozmów. Zamiast tego we wrześniu 2020 r. prezydent miasta zgodził się na wniosek zarządzającej Krywlanami spółki Aero Partner o usunięcie 15131 "przeszkód lotniczych", czyli drzew Lasu Solnickiego.
Odwołanie od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego złożyły Lasy Państwowe (Nadleśnictwo Dojlidy). Leśnicy podnoszą w nim, że prezydent nie poprosił o zgodę na wycinkę i co ważniejsze - nie wskazał które konkretnie drzewa i dlaczego trzeba wyciąć. Poza tym prezydent nie badał nawet, czy na terenie do wycinki są jakieś chronione gatunki drzew, siedliska zwierząt.
Tak zwany operat przeszkodowy wykonała na zlecenie urzędu miejskiego zewnętrzna firma. Okazuje się, że policzyła drzewa do wycięcia "statystycznie", nie robiła pomiarów i nie wskazała, które konkretnie drzewa trzeba wyciąć. Poza tym w odwołaniu wskazano, że z dokumentacji wynika, że urząd posługuje się nieaktualnymi mapami geodezyjnymi.
W rezultacie rozpoznania odwołania SKO uchyliło zaskarżoną decyzję prezydenta. W uzasadnieniu wskazuje, że nie ma załącznika, w którym by wskazano, jakie drzewa powinny być wycięte z ich konkretnymi wymiarami, gatunkiem, wysokością. Kolegium zauważyło również, że w decyzji urząd posługuje się nieaktualnymi numerami działek geodezyjnych.
SKO rozstrzygnęło sprawę zapewne jeszcze w październiku, bo upłynął już dwutygodniowy termin składania odwołań. Opinia publiczna dowiedziała się jednak o tym dopiero teraz, po zapewne przypadkowej wypowiedzi rzeczniczki prezydenta Truskolaskiego. Wzmianki o tej ważnej i brzemiennej w skutkach decyzji nie sposób znaleźć na oficjalnej stronie urzędu miejskiego.
Podanie do publicznej wiadomości tej niekorzystnej dla urzędu decyzji jest o tyle ważne, że rozstrzygnięcie SKO pozostawia otwartą sprawę wycinki Lasu Solnickiego. Wiemy, że przeciwko tej wycince opowiedziało się półtora tysiąca osób w ankiecie przygotowanej przez organizację społeczną skupiającą mieszkańców miasta.
Na początku września kilka organizacji społecznych zwróciło się wspólnie do Prezydenta Miasta z apelem o podjęcie konsultacji, zorganizowanie rozmów czy też "okrągłego stołu" w sprawie przyszłości lotniska Krywlany. Sygnatariuszka tego apelu - Katarzyna Sztop-Rutkowska z Inicjatywy dla Białegostoku podkreśla dziś: - Decyzja SKO jest dla mnie całkowicie zrozumiała. Jedna z przyczyn unieważnienia to brak dokładnej informacji o zinwentaryzowanych drzewach pod wycinkę. O to też dopytywaliśmy Urząd Miasta i nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Spotkanie z organizacjami społecznymi po ich apelu miał zorganizować zastępca prezydenta miasta Adam Musiuk. Wyznaczył już nawet jego termin - 5 października 2020 r. - ale zastępca prezydenta musiał poddać się kwarantannie. Spotkanie odłożono i do dziś (15 listopada) nie ma ze strony urzędu miasta żadnej informacji czy zaproszenia do rozmowy.
Katarzyna Sztop-Rutkowska podkreśla: - Nadal podtrzymujemy chęć współorganizacji debaty na temat inwestycji na terenie lotniska i konieczności wycięcia lasu. Jesteśmy przekonani, że pieniądze z podatków mieszkańców muszą być wydawane w sposób przejrzysty. Dlatego ważne jest, byśmy jako mieszkańcy dostali odpowiedzi na nasze pytania. Oczekujemy więc zorganizowania takiego spotkania, zapewne w warunkach pandemii, będzie ono online, ale lepsze takie niż żadne. Ta inwestycja wzbudza zbyt wiele wątpliwości, by w ciszy pozwolić na wycięcie 15 tysięcy drzew.
Na razie nic nie wskazuje na to, by prezydent czy jego zastępca zamierzał konsultować z organizacjami społecznymi swoją decyzję dotyczącą wycinki lasu. Rzeczniczka prezydenta Urszula Boublej mówi na antenie Polskiego Radia Białystok: - Rozpoczął się ponowny proces wydawania decyzji. Czekamy na zaktualizowaną dokumentację geodezyjną, którą ma dostarczyć nam zarządzający lotniskiem, czyli firma Aero Partner. Po otrzymaniu tej dokumentacji możliwe będzie ponowne wydanie decyzji.
O rozmowach, konsultacjach, wahaniu czy uzasadnieniu rozmiarów wycinki - nie ma słowa.
Nasze wcześniejsze publikacje na ten temat:
Sprawa lotniska Krywlany (Twarda kanapa)