Za mało lekarzy, za mało pielęgniarek - od miesięcy alarmują pracownicy SOR-u przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. Jak mówią, boją się, że może dojść do nieszczęścia - bo po prostu nie wyrabiają się z przyjmowaniem pacjentów i mogą przeoczyć jakieś objawy. Do tego - jak twierdzą - za mało zarabiają. A rozmowy z dyrekcją nie przynoszą żadnego skutku. Dlatego na początku roku złożyli wypowiedzenia. Bo - jak mówili, mieli dość i takiego traktowania, i pracy w takich warunkach. Okres wypowiedzenia kończy się im 20 lutego.
- Nie ma problemu z pracą na SOR-ze - odpowiadała wtedy na każde pytanie Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK.
Ostatniego dnia stycznia dyrektor jednak ogłosił konkurs. Szuka lekarzy, którzy zdecydowaliby się na prace na SOR-ze.
- W tej propozycji zostały uwzględnione warunki lekarzy. Inaczej jest finansowane udzielanie świadczeń w dzień roboczy, inaczej w dzień świąteczny podczas dyżuru - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Na przykład w dzień roboczy lekarz specjalista ma zarabiać 80 zł za godzinę. W trakcie tzw. ostrego dyżuru - 100 zł. Stawki dla lekarzy w trakcie specjalizacji są o około 10 zł niższe. W nowym kontrakcie przewidziane są tez dopłaty za kwalifikowanie pacjentów.
Oferty można składać już tylko do czwartku 6 lutego. Rozstrzygnięcie konkursu jest zapowiadane dzień później o godz. 10.
Wtedy się okaże, czy lekarze dotychczas pracujący na SOR-ze zdecydowali się na nowe warunki. A jeśli nie będzie chętnych do pracy?
- To dalej będą trwały rozmowy i dalej będziemy szukali wspólnego kompromisu - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk. I opowiada o trudnej finansowej sytuacji szpitala: - Nowa propozycja kontraktu z NFZ jest o 13,7 mln zł niższa niż była w ubiegłym roku. Mamy też niezapłacone 29,5 mln zł nadwykonania, z czego 14 mln zł nadwykonania poza ryczałtem i 15,3 mln nadwykonania ryczałtowe. Jeśli o te nadwykonania ryczałtowe, to już raczej nie ma szans na to, żeby fundusz zapłacił. Nadwykonania poza ryczałtem - jeszcze trwają rozmowy i negocjacje. Być może NFZ coś uwzględni. Ale sytuacja jest trudna.
O trudnej sytuacji finansowej mówi też prof. Adam Krętowski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który jest organem prowadzącym szpitala.
- Problem jest systemowy. Szpitale kliniczne w Polsce nie mają należytego finansowania - przekonuje. - Sam wielokrotnie zabiegałem, by to finansowanie było lepsze, rozmawialiśmy o tym z różnymi politykami różnych opcji. Niestety, przegrywamy. Przed wyborami dodatkowe pieniądze dostały szpitale powiatowe. My nie dostaliśmy - mimo że jesteśmy tym kregosłupem kształcenia. Bez nas nie będzie ani kształcenia lekarzy, ani pielęgniarek. Nie będzie rozwoju medycyny.
Jak mówi, gros kosztów szpitala klinicznego to właśnie SOR. Gdyby nie ten oddział, szpital byłby w lepszej kondycji finansowej. I - podkreśla - szpital nie jest zobowiązany do utrzymywania tego oddziału. Zgodnie z prawem mógłby go zlikwidować.
- Nie zrobimy tego, bo jesteśmy odpowiedzialni - zapewnia jednak rektor. I liczy, że w końcu zmienią się zasady finansowania i USK będzie dostawał więcej pieniędzy.
Małgorzata Jopich z podlaskiego oddziału NFZ zaprzecza, że tegoroczny ryczałt USK jest niższy niż w ubiegłym roku.
- Ryczałt w chwili obecnej jest taki sam jak jego końcowa wartość z 2019 r. - mówi. I odpowiada na pytanie o niezapłaconych nadwykonaniach: - W samym styczniu 2020 zapłaciliśmy za nadwykonania Uniwersyteckiemu Szpitalowi Klinicznemu ponad 6,7 mln zł. Zostaje do zapłacenia jeszcze ok. 6,5 mln zł. Podlaski NFZ w tej chwili jest na etapie analiz, jednak z pewnością większość nadwykonań zostanie opłacona - zapewnia.Mówi też, że w ubiegłym roku nastąpiło znaczące zwiększenie ryczałtu dobowego w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. - Na początku roku 2019 wynosił on 35.144 zł za dobę, pod koniec 43.088 zł za dobę. W skali półrocza ryczałt w SOR wzrósł o 1,5 mln zł, a w roku 2020 jest to wzrost aż 3 mln zł wobec początku 2019 roku.