Referendum odbyło się 15 stycznia 2017. Z powodu zbyt niskiej frekwencji było nieważne. Mieszkańcy odpowiadali na pytanie, czy są za czy przeciw, budowie regionalnego lotniska. W ustawowym terminie siedmiu dni po od podania oficjalnych wyników referendum wpłynęły do Sądu Okręgowego w Białymstoku dwa protesty wyborcze.
Jak poinformował sędzia Wiesław Żywolewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Białymstoku - autorzy obu wniosków nie uzupełnili w terminie braków formalnych, jakie we wnioskach wskazał sąd. W związku z tym wnioski zostały odesłane do wnioskodawców. Wnioskodawcy mogą jeszcze tę decyzję sądu zaskarżyć.
Do referendum doszło z inicjatywy społecznego komitetu referendalnego, który w 2014 roku zebrał ponad 60 tysięcy podpisów pod wnioskiem o takie głosowanie. Po dwóch latach batalii sądowych ostatecznie Naczelny Sąd Administracyjny nakazał przeprowadzenie takiego referendum. Za jego finansowanie i organizację odpowiadał samorząd województwa. Przygotowanie głosowania pochłonęło prawie 4 miliony złotych z budżetu samorządu.
Zastrzeżenia komitetu referendalnego do przygotowania referendum dotyczyły braku dostatecznej informacji o celu i sposobie głosowania. Samorząd województwa przyznał, że ulotki do wszystkich mieszkańców zostały wysłane jako tzw. druki bezadresowe za pośrednictwem Poczty Polskiej. Nie wszyscy takie ulotki otrzymali, choć pocztowcy zapewniali samorząd, iż zlecona im usługa została zrealizowana.
W ocenie komitetu, brak dostatecznej informacji o głosowaniu miał wpływ na frekwencję, która była kluczowa dla uznania ważności głosowania (trzeba było przekroczyć 30 proc, frekwencja wyniosła 12,96 proc.).
Po głosowaniu przedstawiciele komitetu namawiali osoby, które uważają, iż nie były dostatecznie poinformowane o referendum, do składania w sądzie protestów. Na stronie internetowej komitetu był nawet specjalny druk z treścią takiego protestu.