W cyklu "Czarno na białym" w TVN24 ukazał się kilkunastominutowy reportaż o Białymstoku, mieście, w którym odradza się faszyzm. Powstał na fali głośnego reportażu o neofaszystach z południa Polski, członkach stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność". Ktoś na warszawskiej kanapie przypomniał sobie książkę Marcina Kąckiego "Białystok. Biała siła, czarna pamięć". Posłał tym tropem młodego reportera, który, jak można się było spodziewać, doznał szoku, że odkrył gniazdo faszystów w 300-tysięczny mieście.
Reportaż Rafała Stangreciaka ukazał się w czwartek 25 stycznia, dzień później prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski wysłał już do stacji żądanie sprostowania nieprawdziwych faktów podanych w tym programie. Wszystko wskazuje na to, że Tadeusz Truskolaski przez swoje trzy kadencje próbował z Białegostoku oderwać faszystowską nalepkę i gdy wreszcie to się prawie udało, pojawił się prawdziwy faszyzm w innym miejscu kraju, a kanapiarze spod znaku telewizyjnych uproszczeń przypomnieli sobie o mieście z faszystowską nalepką.
W poczuciu takiej właśnie beznadziejnej determinacji prezydent żąda sprostowania informacji w oczywisty sposób zmanipulowanych przez autora reportażu. Bo w reportażu świadomie miesza się fakty, miesza się czas i miejsce zdarzeń, stawia się przechodniom pytania z tezą. Po pierwsze i najważniejsze - zastępca prezydenta Adam Poliński został w reportażu opisany jako zwolennik nacjonalizmu (warszawska kanapa stawia znak równości między nacjonalizmem a faszyzmem), ponieważ uczestniczył ze swoimi dziećmi w marszu dla rodziny, jaki tradycyjnie w czerwcu przechodzi główną ulicą Białegostoku. Na zdjęciu widać wiceprezydenta a za nim grupę młodzieży ONR z transparentem. Nikt nie wspomniał, że zdjęcie pochodzi z 2012 roku.
Prezydent Truskolaski jest rozgoryczony, że w reportażu nie ma ani słowa o miejskim programie edukacyjnym na rzecz przeciwdziałania szowinizmowi i faszyzmowi, w ramach którego przeprowadzono tysiące godzin prelekcji i zajęć z młodzieżą. To znany i uznany program przezwyciężania uprzedzeń.
Kto oglądał reportaż, wie dobrze, że reporter nie wyszedł poza schemat mądrości wypowiadanych przez komentatorów rozpartych na warszawskich kanapach. Marcin Kącki i Rafał Gaweł. Szczególnie ten drugi, skompromitowany kilkoma procesami o nadużycia finansowe. Miał okazję odgryźć się prezydentowi i jego zastępcy.
Zdaje się, że po reportażu TVN24 ożyje wizerunek miasta nienawiści i ksenofobii. I cały wysiłek Truskolaskiego obróci się przeciwko niemu - dokładnie w przeddzień kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Tym bardziej, że właśnie mamy nowy dowód istnienia faszystowskich sympatii w mieście. Mural z namazaną swastyką. Fakt, że kolejna swastyka w Białymstoku nie wywołała takiego poruszenia jak reportaż o obchodach rocznicy urodzin Adolfa Hitlera, nie oznacza, że o zamazaniu muralu nie mówi się w kraju.
Teraz autor dzieła oczyścił je z faszystowskiego kontekstu i z udziałem prezydenta Tadeusza Truskolaskiego zorganizował happening wzmacniający pozytywny przekaz zgody i wielokulturowości Białegostoku. Cenne i budujące dla białostoczan, ale przejdzie raczej bez echa poza miastem. Większy oddźwięk wywoła zapewne reportaż w TVN24 niż spokojna relacja z przywracania spokoju sumienia białostoczanom.