Triumf sprawiedliwości. To pierwsze uczucie, jakie towarzyszyło radnym PiS podczas spotkania z dziennikarzami. W czwartek sąd okręgowy wskutek apelacji zmienił całkowicie wyrok sądu pierwszej instancji i uznał, że rada miasta miała prawo obniżyć wynagrodzenie prezydentowi i nie był to wyraz dyskryminacji z powodu poglądów politycznych prezydenta.
[szczegółowe informacje na temat tej sprawy w naszym artykule: "Tadeusz Truskolaski jednak z niższymi zarobkami"]
W ocenie radnego Marka Chojnowskiego, który przed sądem reprezentował radę miasta, wyrok sądu okręgowego przywrócił wiarę w sprawiedliwość. - Swoboda wyrażania poglądów jest konstytucyjnym prawem każdego obywatela - mówił Marek Chojnowski. - Dyskusja polityczna nie jest i nie może być uznana za dyskryminację ze względu na poglądy polityczne.
Drugie uczucie to głębokie rozczarowanie postawą prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Te emocje nazywa po imieniu Artur Kosicki przewodniczący Komitetu Miejskiego PiS w Białymstoku. - Prezydent nie nadaje się do zarządzania miastem. Nie jest w stanie w sposób bezkonfliktowy sprawować swojej funkcji. Teraz szczególnie wyraźnie widać, że problemem nie są radni, lecz sam Tadeusz Truskolaski, który nie potrafi pracować bez konfliktów. Nie przyjmuje krytyki pod swoim adresem, obraża się i pozywa do sądu dziennikarzy, radnych, pracowników - mówił Artur Kosicki.
Teraz radni idą dalej, nie tylko krytykują postawę prezydenta, lecz domagają się informacji, ile za procesy sądowe prezydenta płacą wszyscy mieszkańcy Białegostoku. Przewodniczący klubu radnych PiS Henryk Dębowski złożył właśnie interpelację w tej sprawie. Szczególnie interesuje radnego koszt skargi kasacyjnej, jaką prezydent złożył po niekorzystnym dla niego rozstrzygnięciu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie nieudzielenia absolutorium za rok 2015. "Ile tym razem zamierza Pan przeznaczyć pieniędzy ze środków publicznych, aby procesować się w sprawie, w której zdaniem sądu Pan jako Prezydent Miasta Białegostoku nie ma legitymacji skargowej?" dopytuje radny Dębowski i przypomina, że "poprzednie postępowanie w tej sprawie kosztowało Mieszkańców Białegostoku kwotę 5535 zł".
Jak mówi Henryk Dębowski, prezydent powinien skupić się na pracy w samorządzie, a nie na "chodzeniu po sądach". Radny wskazuje na sprawy z powództwa prezydenta przeciwko dziennikarzom, stowarzyszeniom, mieszkańcom miasta i pracownikom urzędu.
- Wszyscy jesteśmy osobami publicznymi. Naszym obowiązkiem jest mówić o tych problemach, aby wyborcy podczas głosowania mogli zdecydować, czy chcą, żeby zarządzał miastem taki konfliktowy człowiek - podkreślał Artur Kosicki.