Nic nadzwyczajnego

Dziś nadzwyczajna sesja Rady Miasta, zwołana na wniosek Prezydenta Miasta Białegostoku w sprawie jego własnego wynagrodzenia. Wszystko wskazuje na to, że nadzwyczajna sesja nie przyniesie żadnych nadzwyczajnych rozstrzygnięć.

Konferencja prasowa radnych PiS /fot. H. Korzenny/

Konferencja prasowa radnych PiS /fot. H. Korzenny/

"Nic o nas bez nas" - głosili samorządowcy podczas środowego forum samorządowego, wśród nich także Tadeusz Truskolaski. Dziś to samo hasło prezydent usłyszy zapewne od większości radnych (tzn. radnych klubu Prawa i Sprawiedliwości). Dziennikarze już usłyszeli podczas konferencji prasowej radnych Prawa i Sprawiedliwości. 

- Jesteśmy oburzeni, że prezydent Tadeusz Truskolaski zwołuje nadzwyczajną sesję w sprawie swoich zarobków - mówił dziennikarzom radny Henryk Dębowski (PiS). - Nadzwyczajne sesje zwołuje się w nagłych wypadkach, takich jak klęski żywiołowe. Nie ma żadnej klęski, a prezydent otrzymuje obecnie wynagrodzenie adekwatne do oceny jego pracy. 

Prezydent Tadeusz Truskolaski wnioskował o zwołanie sesji nadzwyczajnej, podczas której radni mają rozpatrzyć jeden jego projekt uchwały. Zakłada on przywrócenie wysokości wynagrodzenia (tzn. ok. 13 tysięcy zł miesięcznie) prezydenta sprzed obniżenia go przez Radę Miasta o 3,8 tys. zł. Spór o wysokość wynagrodzenia toczy się obecnie w sądzie. To sąd właśnie nakazał obu stronom (tzn. radzie miasta i prezydentowi) podjęcie negocjacji w sprawie ugody. I prezydent deklaruje, że składając wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji wypełnia właśnie wolę sądu. 

- Jesteśmy gotowi do negocjacji i ugody, ale nie w takich warunkach - mówi radny Henryk Dębowski. - Prezydent lekką ręką wydaje pieniądze podatników na przeprowadzenie sesji. Nie godzimy się na takie warunki rozmowy.

- Skoro prezydent jest gotowy do rozmów o ugodzie, to dlaczego nie zaproponuje normalnego spotkania i normalnej rozmowy - dziwi się radny Paweł Myszkowski (PiS). - My zawsze jesteśmy gotowi rozmawiać rzeczowo i spierać się na argumenty, ale prezydent nie chce rozmawiać. Prezydent chce spektaklu.

W ten sposób największy klub w radzie wskazuje, że nadzwyczajna sesja skończy się nadzwyczajnie... szybko. A prezydent, stawiając radnych pod ścianą nadzwyczajnej sesji udowadnia, że tak naprawdę nie zależy mu na ugodzie, lecz na efekcie. Bo przecież - po pierwsze rada obniżyła pensję prezydenta i miała do tego pełne prawo; a po drugie - 5 maja sąd rozstrzygnie, co zrobić z prezydenckim pozwem o przywrócenie poprzedniej wysokości wynagrodzenia. 

Jak zwykle więc ścieżki prezydenta Truskolaskiego i radnych PiS prowadzą w zupełnie różnych kierunkach. I o tym właśnie mówimy - nic nadzwyczajnego.

Zobacz również