Ale problem jest - o czym zapewniają nas pracownicy USK. Jak mówią, kadry na SOR-ze brakuje od dawna. Według nich w tym tygodniu z pracy odeszły kolejne osoby.
- Nie ma komu pracować. We wtorek na trzy gabinety lekarskie była tylko jedna pielęgniarka! To zdecydowanie za mało, żeby pomóc lekarzowi i dobrze zająć się pacjentami - mówią pracownicy szpitala.
Odchodzą z pracy - paradoksalnie - dlatego, że na SOR-ze jest za mało pracowników. Nie dają rady przyjąć wszystkich pacjentów, zaopiekować się nimi tak, jak trzeba. Boją się, że z przemęczenia, mogą coś przegapić, czegoś nie zauważyć...
- I nieszczęście gotowe - rozkładają ręce.
Prosili dyrektora wielokrotnie, by rozwiązał tę sytuację. Nic z tego. Nic się nie zmienia od lat.
Jak mówią, dyrektor nie reaguje też na prośby o podwyżki. Dodatki do pensji z powodu pracy na SOR-ze dostają zresztą tylko osoby, które są tu bezpośrednio zatrudnione. Specjaliści, którzy schodzą na dyżury, muszą to robić w ramach swoich pensji.
Chirurdzy zbuntowali się już dawno. I nie schodzą z oddziału na dyżury.
- Oni mają satysfakcję, ale nam to jeszcze bardziej dezorganizuje pracę. Pacjentów trzeba wozić na badanie na inny oddział. Nie wiadomo, co zrobić z ich kurtkami, więc biorą je ze sobą - opowiada jeden z pracowników.
I przyznaje: - Nie wytrzymujemy już tych warunków pracy.
Jak mówi - na początku tygodnia kilka osób złożyło wypowiedzenie. Dziś miało to zrobić kolejnych kilka. - Ale wszyscy to rozważamy. Nie ma osoby, która nie rozważałaby
zakończenia pracy w USK.
O sytuację na SOR-ze zapytaliśmy dyrekcję szpitala. Marek Karp nie chce o tym rozmawiać. Nie odpowiada na pytania dotyczące liczby pracowników zatrudnionych na szpitalnym SOR-ze czy liczny tych, którzy złożyli wypowiedzenia. Ignoruje pytania o sposób pracy chirurgów, warunki pracy, ewentualne podwyżki czy plany, jak zreformować działalność tego oddziału.
Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka szpitala, przekazuje tylko: Nie ma problemu z pracownikami na SOR.
- Zobaczymy za tydzień, dwa, za miesiąc. Ludzie dłużej nie wytrzymają takiego tempa pracy. Tym bardziej, że przecież jest nas, pracowników, coraz mniej - mówi nam jeden z pracowników.