Dotychczas mowa nienawiści na białostockiej ulicy mjr. Szendzielarza była kierowana przeciwko patronowi tego miejsca. Napisy wykonane sprayem na błocie budowy wzdłuż ulicy pojawiły się w kwietniu ubiegłego roku, zaraz po nadaniu nazwy ulicy przez Radę Miasta Białystok. Radni wybrali patrona z "miejskiego banku patronów" przygotowanego w porozumieniu z IPN. Niemal natychmiast partia Razem zaprotestowała, uznając, że Łupaszko jest postacią kontrowersyjną, a później wręcz uznając go za zbrodniarza.
Działacze Razem zażądali od władz miasta przeprowadzenia konsultacji społecznych na temat patrona ulicy. Niemal natychmiast, jakby w odpowiedzi na to żądanie anonimowi do dziś ludzie sformułowali swoją ocenę postaci mjr. Szendzielarza. Napisy na płocie głosiły, że Łupaszko jest "zbrodniarzem", "ludobójcą". Czy to przypadkowa zbieżność zdarzeń? Wtedy jeszcze nie mówiło się o "mowie nienawiści", choć można już dziś powiedzieć, że w białostockiej przestrzeni miejskiej to przykład tego typu mowy najbardziej oczywisty.
Autorów bazgroł na płocie do dziś nie udało się ustalić i szczerze mówiąc nie słychać, by w tej sprawie toczyło się jakieś intensywne postępowanie organów ścigania. Poczucie bezkarności i anonimowość sprzyjają jak widać narastaniu mowy nienawiści.
Charakterystyczne, że świeże napisy nazywające patrona ulicy zbrodniarzem i ludobójcą pojawiły się w przeddzień Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Pojawiły się z jednym nowym i zwiastującym nową nienawiść elementem. To napis "Narodowy dzień żołnierzy przeklętych!" - odnosi się do wszystkich tych, którzy po wejściu do Polski sowietów nie złożyli broni i próbowali wyzwolić Ojczyznę spod nowej, "pokojowej" okupacji. Rok ledwie minął, a eskalacja "mowy nienawiści" w stosunku do ludzi, którzy jeszcze rok temu byli uznawani za niekwestionowanych bohaterów, dotarła już do postaci ostatecznej.
Jeszcze w południe napisy na płocie były widoczne i nietknięte. Niektóre zresztą pojawiły się na "tle" stworzonym z zamalowanych wcześniej podobnych treści. Magistraccy urzędnicy mówią, że nie zamalują napisów na płocie, bo to jest teren prywatny i zamalować powinien właściciel. Rzecznik prezydenta, który zorganizował dzień wcześniej debatę o potrzebie zwalczania "mowy nienawiści" w tym przypadku rozkłada ręce. Ale dlaczego do południa nie udało się służbom miejskim oczyścić śladu czerwonej farby na tablicy z nazwą ulicy?
Jak bardzo zaraźliwa jest "mowa nienawiści" przekonamy się wkrótce zapewne podczas sesji rady miasta. Bo po tych niby chuligańskich wybrykach na ulicy Łupaszki radni i prezydent znajdą kolejny argument na to, że "ten patron dzieli białostoczan" i sformułują projekt zmiany nazwy ulicy z mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszko na ulicę Podlaską.