Faworytem tego spotkania byli gospodarze. Mimo większego doświadczenia na tym poziomie rozgrywkowym długo jednak nic nie wskazywało na to, że mecz zakończy się takim rezultatem. Obie ekipy stworzyły sobie kilka okazji, ale ostatecznie przed przerwą prowadzenie po golu Zbigniewa Mirgi wypracowali sobie gospodarze.
- Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Od początku spotkania dobrze się prezentowaliśmy i stworzyliśmy sobie kilka okazji przy stanie 0:0. Podobnie jak z Gattą, tak i z Piastem mieliśmy jednak problem z wykończeniem swoich sytuacji. Po kwadransie dostaliśmy bramkę i na przerwę schodziliśmy nieznacznie przegrywając, ale na pewno nie mogliśmy się swojej gry wstydzić ? przekonuje trener Słonecznych, Adrian Citko.
- W przerwie, w szatni powiedziałem chłopakom, że nie ma znaczenia czy przegramy 0:1, czy 0:9 to i tak nie dam nam punktów. Założyliśmy sobie, że zaryzykujemy jeszcze bardziej. Wcześniej już mówiłem, że ryzyko w naszej dyscyplinie czasem dużo daje. Tym razem jednak nie przyniosło nam to korzyści. Piast dorzucił jeszcze trzy bramki, a my cały czas nie potrafiliśmy przełamać naszej nieskuteczności - dodaje szkoleniowiec MOKS-u.
Jeszcze odważniejsza gra pozwoliła gospodarzom na podwyższenie prowadzenia po uderzeniu Michała Grecza. W końcówce spotkania błąd białostoczan wykorzystał Lukas Bonifacio, a wynik spotkania ustalił Przemysław Dewucki.
- Piast wypunktował nas jak stary bokser punktuje nowicjusza. Z drugiej strony, gdybyśmy byli skuteczniejsi w ataku, to mogłoby być różnie. Ogólnie jestem zadowolony z gry zespołu. Nie kalkulowaliśmy i pokazaliśmy, że mamy na siebie pomysł. Można powiedzieć, że jako beniaminek musimy zapłacić jeszcze frycowe, ale sądzę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Mamy remis i porażkę, teraz czas na zwycięstwo - tłumaczy Citko.
Piast Gliwice - MOKS Słoneczny Stok Białystok 4:0 (1:0)
Bramki: Mirga 15, Grecz 26, Lukas Bonifacio 35, Dewucki 40