- Przegraliśmy na własne życzenie. Przed meczem dużo mówiliśmy sobie na temat tego, jak grają rywale. Wiedzieliśmy, że często decydują się na uderzenia z dystansu. Dlatego mieliśmy wysoko wychodzić do bloku. Przy pierwszej i drugiej bramce dla gospodarzy był rykoszet, który zmylił Norberta. Później przed przerwą złapaliśmy kontakt. Zaraz po zmianie stron trafiamy w słupek. Zyskujemy sporą przewagę, kontrolujemy grę i wreszcie doskakujemy do rywali na 2:2. Od tego momentu mieliśmy pięć takich sytuacji, że wystarczyło tylko nogę dostawić. Gdybyśmy to wykorzystali, to spokojnie zamknęlibyśmy mecz i o nim zapomnieli. Graliśmy wycofani, Nora stracił piłkę i rywale strzelili na pustą bramkę. Mieliśmy więcej setek, niż u siebie z Pogonią, ale znów nie potrafiliśmy z tego umiejętnie skorzystać. Próbowaliśmy odrobić bramkę, ale zaliczyliśmy stratę. Po strzale z daleka piłka trafiła w słupek, ale szybciej dobiegł do niej rywal i ustalił wynik spotkania - opisuje przebieg meczu, grający trener Słonecznych, Adrian Citko.
- Cały czas płacimy frycowe. Nadal nie potrafimy dobić rywala, nie mamy jeszcze tego doświadczenia. W momencie kiedy było 2:2 rywal był już prawie na deskach. Niemożliwe jest to, jakie sytuacje marnowaliśmy. Świąt jeszcze nie ma, a my już prezenty rozdaliśmy. Gdyby spojrzeć w statystyki, to nie zdziwiłbym się, jeśli mieli ze cztery razy więcej strzałów. Nie mieliśmy szczęścia, rywale za to nie mogli na to narzekać. Raz, że te rykoszety, dwa że nasza nieskuteczność i po zawodach - kończy wyraźnie niepocieszony Citko.
Lex Kancelaria Słomniki 4 (2:1) 2 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Sebastian Leszczak 9' Roman Vakhula 13', 37', Marcin Czech 36' - Marcin Firańczyk 18', Mateusz Lisowski 22'