Trener Mamrot od przyjścia do Jagiellonii nie miał jeszcze momentu, w którym na treningu miał do dyspozycji wszystkich swoich zawodników. W momencie obejmowania zespołu z urazem walczył już Marek Wasiluk, w trakcie młodzieżowych mistrzostw Europy kontuzję złapał Przemysław Frankowski, a później było jeszcze gorzej. - Gdybyśmy przeanalizowali nasze urazy od początku sezonu, to już w pierwszym meczu straciliśmy Piotrka Tomasika, w kolejnej rundzie wypadł Jacek Góralski, zaraz po nim Przemek Mystkowski i tak w zasadzie cały czas - wylicza szkoleniowiec Jagi.
W sumie od początku sezonu kontuzje złapało już siedmiu piłkarzy Żółto-Czerwonych. Był jednak moment, w którym zła karta wydawała się już odwracać. - W ubiegłym tygodniu powiedziałem chłopakom, że po powrocie kontuzjowanych rywalizacja znów będzie bardzo duża, a po kolejnym meczu nasze pole manewru ponownie się zawęziło. Znów zostaliśmy przesiani, a to nie ułatwia sprawy. Choć kontuzje są wkalkulowane w nasz zawód, to nie jest to przyjemne, widząc ilu zawodników się leczy. Po to jednak są szersze kadry, żeby inni zawodnicy dostali teraz szansę, którą powinni wykorzystać i udowodnić, że to oni powinni grać - tłumaczy trener białostoczan.
Z plagą kontuzji walczą nie tylko na Podlasiu. Podobna sytuacja jest w Lechu Poznań, Legii Warszawa czy chociażby w Piaście Gliwice. W czym tkwi przyczyna? - Uważam, że wychodzą teraz krótkie urlopy. Cała liga się z tym zmaga. W wielu klubach jest ten sam problem. Ktoś powie, że przyszedł Mamrot dwa miesiące temu do ekstraklasy i wymyśla, a ja tylko mówię jakie są fakty. Dłuższa przerwa moim zdaniem ułatwiła by nam pracę. Problemem nie jest gra co trzy dni, problemem jest brak czasu na przygotowanie zespołu do takiej gry - podaje jedną z przyczyn były trener Chrobrego Głogów.
- Druga rzecz, to zmiana bodźca treningowego, która zawsze wiąże się ze zmianą trenera. Zawodnicy zawsze potrzebują czasu do adaptacji swoich organizmów do nowych obciążeń. Pracujemy trochę inaczej i myślę, że za jakiś czas nie będzie z tym problemu. Na to wszystko potrzeba jednak czasu. Dwie czy trzy kontuzje moim zdaniem wynikają bezpośrednio z tego. Mam tu na myśli chociażby uraz Arvydasa. Mam taką głęboką nadzieję, że mecz z Piastem skończymy bez ubytków i tą przerwą doprowadzimy pozostałych do poziomu, w którym zmniejszymy ryzyko występowania kolejnych urazów - mówi trener Mamrot.
Jak się okazuje nie jest to pierwsza tego typu sytuacja w dotychczasowej trenerskiej karierze opiekuna Żółto-Czerwonych. - Kiedyś podobną sytuację miałem w Chrobrym, wówczas mieliśmy jednak ogromnego pecha, wszystkie urazy były mechaniczne. W ostatnim sparingu przed ligą po ostrym wejściu przeciwnika, mój piłkarz zerwał więzadła. W pierwszym meczu ligowym kolejny załamał nogę, po chwili innemu pękła kość śródstopia. Był moment, że sześciu ludzi nie mogło grać. Urazy trzeba podzielić. Inne są kontuzje Arvydasa i Tarasa, a inna Ivana. Kontuzje nas nie złamią. Mam ogromną wiarę w chłopaków, którzy trenują i ciężko pracują, że staną na wysokości zadania w momencie, w którym ich najbardziej potrzebujemy - dodaje trener Jagi.
- Jeśli, jak już wcześniej mówiłem, mecz z Piastem zakończymy bez urazów i jeśli wszystko dobrze pójdzie, to do meczu z Cracovią przystąpimy jedynie osłabieni brakiem Ivana. Najważniejsze jednak jest to, żeby już w tej przerwie wszyscy mogli dobrze i mocno popracować. Zawodnicy dostaną kilka dni na złapanie oddechu, ale później mocno ruszymy do pracy. Jeśli ktoś wróci do treningów na dwa dni przed meczem w Krakowie, to wiadomo, że raczej nie będziemy mogli z niego skorzystać - kończy Ireneusz Mamrot.