- Do Katowic pojechaliśmy mocno okrojonym składem. Mieliśmy do dyspozycji jedynie siedmiu zawodników z pola. Wobec tego ustawiliśmy się nisko na swojej połowie i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Nie jest to w naszym stylu, ale musieliśmy się dostosować do zaistniałych okoliczności - mówił po pucharowym starciu, grający trener MOKS-u, Adrian Citko i dodawał - Zaczęliśmy nieźle i wyszliśmy na prowadzenie po bramce Grabowskiego. Później sprawę skomplikowały decyzje sędziowskie. Moim zdaniem powinniśmy dostać rzut karny, a zamiast tego gospodarze wyszli z kontrą i strzelili gola na 2:1, jeszcze przed przerwą straciliśmy też gola z rzutu wolnego.
- Po zmianie stron podeszliśmy wyżej i szybko nawiązaliśmy kontakt. Wycofaliśmy bramkarza, żeby wyrównać, ale zamiast tego popełniamy błąd i tracimy kolejnego gola, najpierw na 2:4, później też na 3:5. W końcu jednak nasza gra w przewadze uległa poprawie i zdołaliśmy dogonić katowiczan na 5:5. Niestety myślami byliśmy już chyba w dogrywce w efekcie czego w końcówce straciliśmy dwie kolejne bramki, po których pożegnaliśmy się z pucharem - ubolewał Citko.
AZS UŚ Katowice 7 (3:1) 5 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Tomasz Szczurek 9, Kamil Musiał 14, Piotr Łopuch 16, Jacek Hewlik 28, Michał Dubiel 32, Sławomir Pękala 38, 40 - Damian Grabowski 7, Witalij Lisnyczenko 24, Norbert Jendruczek 28, Sławomir Pękala 34 (gol samobójczy), Adrian Citko 38
Znacznie lepiej mogło być w sobotę. Przed meczem z zespołem z Torunia Słoneczni zapowiadali walkę do upadłego. - Walka będzie na całym boisku. Na pewno nie odstawimy nogi. Toruń średnio radzi sobie na wyjazdach. Podobnie z resztą jak Gatta. Postaramy się to wykorzystać i odnieść kolejne zwycięstwo u siebie - mówił przed meczem Citko.
I rzeczywiście tak było. Białostoczanie byli mocno zaangażowani i ambicji nikt im odmówić nie może, tyle tylko, że znów zabrakło szczęścia, a dodatkowo nie udało się ustrzec błędów prowadzących do straty bramek.
MOKS Słoneczny Stok 2 (1:2) 4 FC Toruń
Bramki: Michał Osypiuk 7, Mateusz Lisowski 29 - Marcin Mikołajewicz 3, 39, Michał Maciąg 18 (gol samobójczy), Tomasz Kriezel 38
- Na pewno nie pomogłem zespołowi. Drugą i czwartą bramkę biorę na siebie. Bardzo szkoda tego meczu, tym bardziej, że nie wykorzystaliśmy wielu dobrych okazji. Dodatkowo tak się złożyło, że za każdym razem, kiedy mogliśmy sami trafić rywali, to za chwilę oni trafiali nas. Szkoda tego meczu tym bardziej, że dobrze graliśmy w piłkę. Daliśmy z siebie wszystko, ale niestety punkty zgarnęli goście - ubolewał po meczu trener MOKS-u, Adrian Citko.