Jako pierwsi przy stole pojawili się Wang Zeng Yi oraz nie grający w pierwszym spotkaniu w Czechach, Tomas Konecny. Obaj zawodnicy mieli okazję zagrać ze sobą 12 marca, kiedy w Lotto Superlidze bytomska Polonia podejmowała UKS Dojlidy Białystok.
Wtedy, jak i dziś górą był reprezentant Polski. Mecz lepiej zaczął co prawda zawodnik drużyny przyjezdnej. Konecny nie bez problemów, ale jednak ograł Wandżiego 11:9. Później było już jednak lepiej. Wang Zeng Yi rozstrzygnął na swoją korzyść trzy kolejne sety i cały mecz 3:1. Czech największy opór postawił naszemu zawodnikowi w trzeciej partii, w której prowadził już nawet 8:4.
Później przy stole pojawił się bohater pierwszego spotkania, Jakub Dyjas oraz Luboš Jančařík. W pierwszym meczu również doszło do takiego pojedynku. Wówczas Polak wygrał bez straty seta. Jančařík zaczął podobnie, jak Konecny, z tym, że zaprzepaścił swoją szansę na wygranie pierwszego seta. Dyjas w końcówce przegrywał już 7:9, ale zdobył cztery punkty pod rząd i wygrał 11:9.
Podobnie było w kolejnej partii, ale i tym razem silniejszy psychicznie okazał się Polak. Znów trzeba było odrabiać spore straty na początku seta (1:5). Ostatecznie jednak i w drugiej części lepszy okazał się Dyjas (12:10). W trzeciej, już bardzo odprężony prowadzeniem, reprezentant Polski rozbił często mylącego się rywala 11:5.
W trzecim pojedynku przy stole doszło do drugiego spotkania zawodników występujących na co dzień w polskiej Superlidze. Po stronie Biało-Czerwonych do stołu podszedł klubowy kolega Konecnego z Polonii Bytom, Robert Floras. Naprzeciw niego stanął Dmitrij Prokopcov. Pierwszego seta zdecydowanie wygrał Czech. W drugiej partii oglądaliśmy koncert gry Florasa, który szybko zdobył sporą przewagę i cztery piłki setowe. Reprezentant Czech obronił się przed pierwszymi dwoma, ale w końcu skapitulował i przegrał seta do 8.
W trzeciej partii los uśmiechał się raz do jednego, raz do drugiego tenisisty, ale ostatecznie to Floras wytrzymał końcówkę i wygrał na przewagi 14:12. Równie zacięta gra miała miejsce także w następnej partii, ale podobnie jak w trzecim secie, tak i w czwartym lepszym zawodnikiem w końcówce okazał się Floras, który ponownie wygrał na przewagi, przypieczętowując tym samym zwycięstwo nad Czechami i awans Polski na Drużynowe Mistrzostwa Europy w Luksemburgu.
- Podobnie było w Czechach. Wówczas również wygraliśmy, ale wszystkie mecze były na styku. Cieszę się, że mogłem dołożyć swoją cegiełkę do awansu. To dla mnie miły powrót do reprezentacji. Czesi zakombinowali szczególnie w pierwszym meczu, co nas trochę zaskoczyło. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy zareagować na każdy ruch rywala. W pierwszym meczu nie grałem, dziś z kolei nie zagrał Daniel. Jego absencja spowodowana była tym, że ciężko gra mu się z Prokopcovem. Przegrał w lidze, a także w pierwszym meczu w Czechach. To już jednak bez znaczenia. Najważniejsze, że byliśmy dziś silniejsi w końcówkach poszczególnych setów, bo to zadecydowało - powiedział po mecz, zadowolony z awansu, Robert Floras.
- Ten mecz nie miał dla nas łatwego przebiegu. Myślę, że kibice, którzy dziś się zgromadzili w sali, dostali pozytywną porcję emocji. Jestem zadowolony ze wszystkich swoich zawodników oraz z tego, że potrafiliśmy się w tak krótki czasie dobrze przygotować do rewanżu. Święta spędziliśmy w gronie kadry. Był to jednak dobry ruch, spędziliśmy ze sobą trochę czas i to nam pomogło. Teraz wracamy do ligi. O mistrzostwach pomyślimy w następnym tygodniu - podsumował selekcjoner reprezentacji Polski, Tomasz Krzeszewski.
Polska 3-0 Czechy
Wang Zeng Yi - Tomas Konecny 3:1 (9:11 / 11:6 / 11:9 / 11:8)
Jakub Dyjas - Luboš Jančařík 3:0 (11:9 / 12:10 / 11:5)
Robert Floras - Dmitrij Prokopcov 3:1 (7:11 / 11:8 / 14:12 / 13:11)