Obok zgliszcz, wypalonych ścian - biały namiot i gwar klientów. Miesiąc po pożarze tatarskiej Jurty w Kruszynianach odradza się misja życia Dżennety Bogdanowicz i jej męża. W karcie dań tatarski pierekaczewnik. - Wiem, że się odrodzimy. Już nie tylko wierzę, ale i wiem. Dzięki tej olbrzymiej sile pomocy nie upadliśmy - uśmiecha się gospodyni Tatarskiej Jurty.
Wąska uliczka w Kruszynianach wygląda dziś (6.05) jak deptak w nadmorskim kurorcie. Tysiące ludzi przez cały dzień meldują się dziś w tej wiosce. I każdy zostawia kilka złotych w zamian za zupę, ludy, jakiś drobny przedmiot. W Centrum Kultury Muzułmańskiej Tatarów Polskich dziś wielki, spontaniczny piknik charytatywny. W jednym celu: pomoc w odbudowie zniszczonego 1 maja przez pożar zajazdu Tatarska Jurta.
W nocy w Kruszynianach spłonęły zabudowania regionalnej restauracji tatarskiej i miejsca promowania tej kultury. Ogień gasiło 21 zastępów strażaków. Budynki spłonęły, nikomu z ludzi nic się nie stało. "To na razie koniec" - napisano dziś w nocy na facebookowym profilu gospodarstwa.