Kruszyniany: na gruzach odradza się Tatarska Jurta

Obok zgliszcz, wypalonych ścian - biały namiot i gwar klientów. Miesiąc po pożarze tatarskiej Jurty w Kruszynianach odradza się misja życia Dżennety Bogdanowicz i jej męża. W karcie dań tatarski pierekaczewnik. - Wiem, że się odrodzimy. Już nie tylko wierzę, ale i wiem. Dzięki tej olbrzymiej sile pomocy nie upadliśmy - uśmiecha się gospodyni Tatarskiej Jurty.

Tatarska Jurta miesiąc po pożarze /fot. H. Korzenny/

Tatarska Jurta miesiąc po pożarze /fot. H. Korzenny/

Wszystko było przygotowane do wielkiej majówki, ale maj zaczął się tu fatalnie. Z pożaru ocalały tylko domki dla turystów. Teraz mieszkają tu gospodarze. Na podwórzu obok zgliszcz w namiocie odradza się Tatarska Jurta. Korzysta z gościny sąsiedniego centrum kultury tatarskiej. Tam jest tymczasowa kuchnia Bogdanowiczów. W niej wszystko podarowane w ostatnich dniach: stalowe naczynia, wielkie kuchenne gary. 

NAMIOT WĘDKA 

- Mamy wędkę! - mówi Dżenneta Bogdanowicz. - Takiego namiotu szukaliśmy. Pod Warszawą jest firma, która je robi. A wynajęcie bardzo drogo. Przyjechali tu, popatrzyli i po prostu nam wypożyczyli ten namiot. Do końca października! Dali nam wędkę. No to już nie możemy zawieść.

Wejście do namiotu /fot. H. Korzenny/

Wejście do namiotu /fot. H. Korzenny/

Wielki optymizm, niewspółmiernie wielki w obliczu widoku za namiotem-wędką. Ruiny muszą zniknąć. Powoli segregują: drewno, metal, reszta. Wszystko trzeba wywieźć na wysypisko do Hryniewicz pod Białymstokiem. Dopiero teraz przekonują się, że wywóz ruin kosztuje równie dużo co budowa nowego domu. Nie tracą nadziei, że uda się wynegocjować niższą cenę za te odpady. 

- Musimy wszystko zlikwidować, z fundamentami. Odszkodowanie z ubezpieczenia - nie narzekamy, solidnie, ale wiadomo, z samego odszkodowania nie da się zbudować nowego - mówi Mirosław Bogdanowicz. Poza tym to było 16 lat naszej pracy, a teraz ten rozdział trzeba zamknąć.

JURTA BĘDZIE MUROWANA 

Starty po pożarze oszacowano na półtora miliona złotych. Poza odszkodowaniem z ubezpieczenia właściciele Tatarskiej Jurty dostali dużą pomoc finansową od ludzi dobrej woli. Tydzień po pożarze podczas spontanicznie zorganizowanego pikniku zebrano w sumie ponad 35 tysięcy zł. Dziś Dżenneta ciągle jest poruszona skalą bezinteresownej pomocy, jaką dostali. Ale o przyszłości myśli już racjonalnie. 

Wewnątrz namiotu /fot. H. Korzenny/

Wewnątrz namiotu /fot. H. Korzenny/

- Jeszcze w tym roku zaczniemy budowę nowej Jurty. Nie będzie drewniana tak jak tamta. Murowana będzie, z szalówką drewnianą. Chcemy w przyszłym roku w majówkę już otworzyć salę dla gości. Przyjąć, ugościć, podziękować za serce - mówi Dżenneta Bogdanowicz. - A później będziemy dalej budować, aż zbudujemy.

NIESPODZIEWANE ODKRYCIE

Na razie przyjmują w namiocie-wędce. Stoliki na kamiennej posadzce, w menu tradycyjne tatarskie potrawy. Czynne od 11 do 18, ale jak ktoś przyjedzie później, to też nie zostanie bez jedzenia. Trochę tymczasowe, jednak w każdym calu prawdziwe. Obsługa kilkuosobowa, reszcie z dużej obsady zajazdu i gospody musieli podziękować. 

Klienci przyjeżdżają właściwie po to, żeby zobaczyć zgliszcza. Wielu jest zaskoczonych, że Jurta jednak działa. Widać, jak informacja po pożarze rozeszła się szeroko, a wieść o odbudowie i istnieniu Tatarskiej Jurty już tak się nie przebiła. 

Pomoc ciągle jest potrzebna /fot. H. Korzenny/

Pomoc ciągle jest potrzebna /fot. H. Korzenny/

Dwoje turystów z Warszawy właśnie tak niespodziewanie odkryło, że Jurta nie zniknęła. - Jesteśmy tu na długim weekendzie. Zajadaliśmy się tu w ubiegłym roku, takie ostre i aromatyczne: szawla, kryszonka, azu... Teraz zajechaliśmy zobaczyć, wesprzeć. A tu... no nie wiedziałem, że normalnie można tak szybko powstać, praktycznie... z popiołów. Mamy jeszcze dwa dni, będziemy codziennie. Smak taki sam, a klimat bardzo serdeczny - mężczyzna lat może 50 szczerze zaskoczony. 

Na parkingu przed centrum kultury tatarskiej kilkanaście samochodów, większość rejestracji spoza województwa podlaskiego. Ludzie spacerują i oglądają to, co zostało z dawnej Tatarskiej Jurty, a chwilę później odwiedzają początek nowego rozdziału tej tradycji - namiot, który okazuje się wędką. 

Zobacz również