Białystok, niedziela 20 sierpnia 2017, godz. 4:30 ul. Antoniukowska obok przystanku za skrzyżowaniem ze Świętokrzyską w stronę Gajowej. Rozpędzony volkswagen polo zabija dwie osoby stojące na chodniku. Dopiero dziś możemy lepiej odtworzyć ten moment. Były dwa samochody i w nich w sumie pięć osób. Znali się, Jechali razem od centrum miasta do mieszkania na Dziesięcinach. Ścigali się. Na skrzyżowaniu volkswagen wyprzedził to drugie auto.
Jechał za szybko, nie opanował poślizgu, zjechał na chodnik i zabił. Zatrzymał samochód, wysiadła z niego kobieta, pasażerka i uciekła. Znajomi z drugiego auta zwolnili, ale nie zatrzymali się. Pojechali dalej. Chwilę później zadzwonili do kobiety, która uciekła z volkswagena, umówili się i zabrali ją swoim samochodem. Nikt nie udzielił pomocy leżącym chodniku i jezdni. Volkswagen także odjechał.
Dalszy przebieg zdarzeń już znamy: kierowcę volkswagena 28-letniego Adriana K. kilkaset metrów dalej zatrzymał taksówkarz, który widział wypadek i gonił sprawcę. Adrian K. Jest aresztowany na trzy miesiące, ma zarzut spowodowania wypadku śmiertelnego, nieudzielenia pomocy ofiarom. Grozi mu do 12 lat więzienia. W niedzielę po południu do policji zgłosiła się Anna N., która jechała z Adrianem K. Prokurator postawił jej zarzut nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku. Jest na wolności, wpłaciła 5 tys. poręczenia, ma dozór policji i zakaz wyjazdu z Polski.
Dopiero dziś (środa, 23.08) do prokuratury doprowadzono pozostałe trzy osoby, które były na miejscu w momencie wypadku. To znajomi Adriana K. - kobieta i dwóch mężczyzn (tyle podaje o nich prokuratura).
- Przedstawiono im zarzuty nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym w wypadku - informuje Maciej Płoński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, która prowadzi sprawę.- Jadąc za Adrianem K., widząc wypadek, nie zatrzymali się, jedynie zwolnili i odjechali dalej.
Są na wolności, pod dozorem policji.
Na temat ofiar wypadku do opinii publicznej dotarły tylko informacje, że była to 23-letnia Klaudia C. pochodząca z Łomży oraz 38-letni mężczyzna. Co robili w niedzielę o 4:30 w miejscu, gdzie spotkała ich śmierć - nie wiemy.
Całą sprawę oceni sąd z punktu widzenia przepisów prawa. Dziś pozostają bez odpowiedzi pytania: Dlaczego pięć osób, na oczach których umierało dwoje przypadkowych ludzi, nie spróbowało udzielić pomocy, czy choćby pomoc wezwać. Dlaczego wszyscy uciekli? Co myślą dziś, jak oceniają swoje czyny?