Zatrudnienie człowieka z podrobionym świadectwem zarzuca prokurator byłemu szefowi ABW

"Bzudra kompletna - zarzut jest absurdalny i dowiodę tego przed sądem" tyle powiedział po wyjściu z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku gen. Krzysztof Bondaryk, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przesłuchanie trwało godzinę. Prokuratura przedstawiła mu zarzut przekroczenia uprawnień przy przyjęciu do służby w ABW i niedopełnienia obowiązków. Przestępstwo zarzucane mu jest zagrożone karą do 10 lat więzienia.

Gen. Krzysztof Bondaryk przed prokuraturą /fot. H. Korzenny/

Gen. Krzysztof Bondaryk przed prokuraturą /fot. H. Korzenny/

Były szef ABW stawił się w prokuraturze o godz. 11. Został wezwany w charakterze podejrzanego o czyn z art. 231 par. 2 Kodeksu karnego. Zgodnie z paragrafem 1. tego artykułu "Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Według paragrafu 2., który ma dotyczyć gen. Bondaryka: "Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w par. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10". 

Przed wejściem do prokuratury gen. Bondaryk powiedział dziennikarzom: "Nie wiem, w jakim stopniu uchybiłem czemukolwiek. Sądzę, że dobrze służyłem Polsce i są z tego korzyści realne. Natomiast wszyscy ci, którzy próbują spreparować dokumenty, spróbują wymusić zeznania albo oskarżać fałszywie, kiedyś za to odpowiedzą".

Gen. Bondaryk odpowiada na pytania dziennikarzy /fot. H. Korzenny/

Gen. Bondaryk odpowiada na pytania dziennikarzy /fot. H. Korzenny/

Po przesłuchaniu byłego szefa ABW i przestawieniu mu zarzutów - na stronie internetowej Prokuratury Krajowej pojawił się komunikat, w którym omówiono treść zarzutów stawianych gen. Bondarykowi. Czytamy w nim, że po zawiadomieniu ABW Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy mianowaniu funkcjonariusza ABW w grudniu 2007 roku. Zatrudniony funkcjonariusz miał podrobione świadectwo ukończenia studiów. 

Z komunikatu wynika, że gen. Bondaryk jako szef ABW przyjął do służby i w 2007 roku mianował swoim doradcą, pracownika, który posłużył się sfałszowanym dokumentem. "Do zatrudnienia doszło pomimo tego, że w toku postępowania sprawdzającego przeprowadzonego na podstawie wówczas obowiązującej ustawy z 22 stycznia 1999 roku o ochronie informacji niejawnych, mającego poprzedzać akt mianowania, ustalono, że kandydat uzyskał i posługiwał się stwierdzającym nieprawdę dokumentem - świadectwem ukończenia studiów podyplomowych w Instytucie Organizacji i Zarządzania w Przemyśle ORGMASZ z siedzibą w Warszawie" - czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.

Funkcjonariusz pełnił służbę w ABW przez siedem lat i jak stwierdza prokuratura "osiągnął dochód pawie 2 milionów złotych". Prokuratura uważa, że gen. Bonadryk, mimo że wiedział, iż funkcjonariusz posługuje się podrobionym dokumentem nie zawiadomił o fakcie przestępstwa prokuratury lub policji.

- W tym przypadku prokuratura nie zdecydowała się na złożenie wniosku o aresztowanie podejrzanego - mówił po przesłuchaniu gen. Bondaryka rzecznik prokuratury regionalnej Paweł Sawoń.

- To bzdury po prostu, wymyślone, nieprawdziwe i udowodnię to przed sądem - mówił gen. Bondaryk po wyjściu z prokuratury. Jak zaznaczył, prokurator zastrzegł tajemnicę śledztwa. Bondaryk nie otrzymał treści zarzutu ani uzasadnienia. Dlatego nie może nic więcej powiedzieć; odniesie się po otrzymaniu ich.

Zobacz również