Jak dodaje - to wspólna decyzja dyrekcji szpitala i sanepidu.
Ale od początku...
Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego podjął decyzję, że profilaktycznie badani w kierunku koronawirusa będą wszyscy pracownicy szpitala. na początek zbadani zostali pracownicy na SOR-ze. Przebadanych zostało ponad 70 osób.
- No i okazało się, że wśród tych 70 osób, nie mających żadnych objawów, nawet podwyższonej temperatury, trzy osoby uzyskały wynik dodatni - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk.
To dwie pielęgniarki i pracownica rejestracji. Oczywiście - już nie pracują. Oddział jednak działa dalej.
Toi decyzja dyrektora szpitala i wojewódzkiego sanepidu. Jak przekonuje Katarzyna Malinowska-Olczyk, trudno było podjąć jakąkolwiek inną.
- Pośredni kontakt, styczność w pracy te zakażone osoby miały z 43 innymi osobami. Jeżeli zapadłaby decyzja o odsunięciu od pracy tych 43 osób - nie bylibyśmy w stanie zorganizować pracy SOR-u i SOR musiałby zostać zamknięty. To oznaczałoby dla mieszkańców Białegostoku i województwa, że pacjenci w stanach zagrożenia życia, z zawałami, z udarami, ze sprawami neurochirurgicznymi - zostaliby pozbawieni opieki - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Dlatego od pracy zostały odsunięte tylko osoby zakażone oraz dwie inne, które miały z nimi naprawdę bliski kontakt. Bliski - czyli krócej niż dwa metry i dłużej niż 15 minut. To dwie osoby z kliniki chirurgii.
Poza tym - na SOR-ze zostały jeszcze bardziej niż do tej pory zaostrzone zasady reżimu sanitarnego.
- Co drugi dzień każdy pracownik SOR-u będzie miał wykonywany wymaz. Po to, by szybko wyłapać ewentualne zakażenie - wymienia rzeczniczka. Jeśli będzie taka potrzeba - badania w kierunku koronawirusa mogą być wykonywane nawet codziennie.
Dalej też każdy pracownik SOR-u z pacjentami będzie się kontaktował w pełnym zabezpieczeniu - tak jak odbywa się to już od dwóch tygodni: z maseczkach, przyłbicach, rękawicach, fartuchach ochronnych. Maseczkę będzie też dostawał każdy pacjent.
- Dodatkowo wprowadziliśmy też zasady, że w pokojach socjalnych może przebywać tylko jedna osoba. Każdy z pracowników musi też dezynfekować po sobie każde pomieszczenie - mówi rzeczniczka. I zapewniania, że takie zasady zapewniają bezpieczeństwo i dla pacjentów, i dla pracowników. A jednocześnie pozwalają na niesienie pomocy chorym.
Ale to nie wszystko. Dziś (w czwartek) zostali przebadani pozostali pracownicy SOR-u. Na wyniki trzeba jeszcze poczekać. A w kolejnych dniach - pozostali pracownicy szpitala, z każdej kliniki.
Jednak to nie wszystko. Bo zakażona jest też lekarka z oddziału zakaźnego z ul. Żurawiej (tutaj też tylko ona została skierowana na kwarantannę; cały oddział działa normalnie). Wiadomo to dzięki badaniom, które każdy pracownik tej klinki ma wykonywane raz w tygodniu. Tak było do tej pory. Teraz badania będą przeprowadzane codziennie. Właśnie po to, by nie zakłocać pracy oddziału.
Bo lekarze mają tu teraz naprawdę dużo pracy. To tu, na oddział zakaźny trafiają wszyscy pacjenci, którzy mają podwyższoną temperaturę. Nawet, jeśli przyjechali do szpitala dlatego, że nabawili się na przykład urazu nogi albo mają zawał. Jeśli lekarze podejrzewają koronawirusa, pacjenci od razu trafiają na Żurawią.
- Dlatego lekarze są tu przemęczeni. Potrzebują pomocy. Dyrektor ogłosił więc konkurs, szuka lekarzy, którzy wsparliby tych pracujących u nas na oddziale zakaźnym - mówi rzeczniczka.