Protesty wobec zaostrzenia przepisów aborcyjnych przelewają się przez całą Polskę. Ludzie protestują na ulicach, ale wchodzą też do kościołów z transparentami, by modlić się również za tych, co przerywają ciążę.
Młodzież Wszechpolska nie chce dopuścić do takich protestów. Działali już w niedzielę, podczas Czarnego spaceru. Bronili wstępu na schody kościoła farnego.
Dziś członkowie podlaskiej grupy organizacji zwołali konferencję prasową. Opowiedzieli o tym, co robili od czasu ogłoszenia orzeczenia Trybunały Konstytucyjnego, i zapewnili, że będą działać nadal.
- Młodzież Wszechpolska była pierwszą organizacją, która zareagowała na działania aborcjonistów i feministek w naszym mieście. Już w pierwszych dniach po wyroku sprawdzaliśmy ulice, czy nie wiszą na nich jakieś nielegalne plakaty, czy nie leżą gdzieś jakieś ulotki, które zachęcają do aborcji - mówił podczas spotkania z dziennikarzami Michał Mikucki, prezes białostockiej Młodzieży Wszechpolskiej. - W dniu późniejszym, czyli w sobotę, zauważyliśmy, że aborcjoniści szykują się na coś, czego nikt z nas się nie spodziewał - chcą wtargnąć do naszych świętych miejsc.
Wtedy się zmobilizowali. Pojawili się na mszach w białostockich kościołach. Potem stali pod kościołami, gdzie spodziewali się protestujących. Dziś Mikucki opowiedział, co działo się pod Farą: - Staliśmy dumnie przed świątynią w niedzielę, gdzie mogliśmy powstrzymać ten marsz przed wejściem do świątyni. Pewna grupa próbowała wedrzeć się siłą do katedry. I próbowała przepchnąć osoby, które tego wejścia blokowały. Było nas wielu, ale potrzebujemy wsparcia innych. Dlatego się organizujemy, by w przyszłości do takich działań nie doszło. Organizujemy się, by kolejne protesty były w taki sam sposób powstrzymywane.
Jak mówił, na Facebooku powstała specjalna grupa.
Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej zapowiedzieli też, że rozpoczynają zbieranie podpisów w celu wypowiedzenia konwencji stambulskiej. Nie podoba im się "konwencja przeciwko przemocy", gdyż - jak mówią - źle definiuje ona źródła i przyczyny przemocy domowej (według niech nie ma na to wpływu stereotypowe postrzeganie roli płci), mówi o gender ("to wymysł, który ma wprowadzić do naszego porządku prawnego pojęcie mówiące o osobach, które są biologicznie osobami lub kobietami, ale uważają się jako płeć inna albo w ogóle jako płeć, która nie jest nam znana").
- Nie zgadzamy się też, żeby rzeczy, o których mówi konwencja, wprowadzać do szkół. Będziemy przeciwko temu działać - dodaje Michał Mikucki.