-Złożyliśmy już zażalenie na działania policji, wytoczymy im postępowanie cywilne. Chodzi przede wszystkim o ten komunikat, który jest krzywdzący. Policja zasugerowała wszystkim, że jesteśmy winni - mówi Paweł Zakrzewski.
Kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej oraz mundurowi z Bielska Podlaskiego, w minioną środę, weszli na teren ubojni bydła w powiecie bielskim. Policjanci pojawili się tam chwilę po tym, jak na teren zakładu przywiezione zostały najprawdopodobniej chore zwierzęta, które chwile później zostały zabite. Po oficjalnym komunikacie policji i informacji, że ojciec i syn podejrzewani są o sprzedaż chorego mięsa jako pełnowartościowego, w mediach zawrzało. Oburzeni byli czytelnicy, a jak się później okazało ... również sami podejrzani.
-Te informacje są nieprawdziwe. Policja tym komunikatem nam bardzo zaszkodziła. Ja sobie z tym poradzę, ale moi rodzice bardzo to przeżyli - mówi Paweł Zakrzewski, właściciel ubojni. Twierdzi, że interwencja policji to efekt donosów, jakie składa na nich konkurencja. -Ta ubojnia była zajęta przez syndyka, odkupiliśmy ją i uratowaliśmy. Dobrze prosperujemy, sprzedajemy mięso za granicę - głównie do Holandii i Francji. Ktoś nam po prostu źle życzy, z resztą nie pierwszy raz - twierdzi właściciel.
-To są informacje uzyskane przez policjantów i nie możemy ujawniać ich źródła. Zatem to czy otrzymaliśmy je od osób trzecich pozostawiamy bez komentarza - mówi sierż. Elżbieta Zaborowska z zespołu prasowego podlaskiej policji.
BYDŁO W ZŁYM STANIE, ALE MIĘSO ZDROWE?
-Robimy wszystko zgodnie z przepisami. Za każdym razem mięso jest badane przez lekarza weterynarii. Bywa tak, że zwierzęta chorują bądź przestają dawać mleko, wtedy ich właściciel decyduje się na ubój. W innych przypadkach zwierzęta źle znoszą transport. Jednak w żadnym z tych przypadków nie sprzedajemy mięsa chorego - wyjaśnia Paweł Zakrzewski.
Najbardziej w tej sprawie oburza jednak fakt, że gdy policja przyjechała na miejsce, pracownicy ubojni przewozili krowę w ciężkim stanie na wózku widłowym. To nasuwa prosty wniosek- zwierzę jest ciężko chore, a jego mięso później trafia na talerz. Jednak na miejscu, zgodnie z wymogami prawa był lekarz weterynarii wyznaczony przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Bielsku Podlaskim, który dopuścił zwierzę do uboju. Zapytaliśmy o zdanie specjalistę. Czy zwierzę chore zawsze oznacza również chore mięso?
-Jeśli zwierzę przeszło leczenie, jego mięso absolutnie nie powinno trafić do konsumpcji. Są jednak różne przyczyny złej kondycji zwierzęcia - może mieć np. złamaną nogę bądź cierpieć na tzw. zaleganie poporodowe. W tych przypadkach mięso jest zdrowe - mówi lek. wet. Iwona Olejkowska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Białymstoku.
O tym, jak było w przypadku ubojni z powiatu bielskiego, zadecyduje teraz sąd. Mężczyźni spędzili w areszcie 48 godzin. Prokuratura w Bielsku Podlaskim uznała, że nie ma wystarczających dowodów, by areszt przedłużyć. Mimo to, toczy się przeciwko nim postępowanie. Grozi im 8 lat więzienia. Właściciel ubojni zaznacza, że zeszłotygodniowe spotkanie z policją nie będzie ostatnim.