- Wysłaliśmy do Prezydenta zapytanie w trybie dostępu do informacji publicznej dotyczące pasa zieleni, jaki był pośrodku ulicy Legionowej, a po remoncie znikł, gdyż zastąpił go pas zrobiony z betonowej kostki - informuje Bogusław Koniuch, przedstawiciel Stowarzyszenia Miasto Mieszkańców. - Czy polityka miasta dotycząca walki z zalewaniem miasta ma polegać właśnie na likwidacji takich zielonych pasów i zastępowaniem ich betonową kostką lub asfaltem? - pyta Bogusław Koniuch i wskazuje inne miejsca w Białymstoku, gdzie jednak pasy zieleni można było zrobić między jezdniami. To ulica Bohaterów Getta czy budująca się właśnie ulica Sitarska.
WĄSKI PAS BETONU
W połowie grudnia Stowarzyszenie otrzymało odpowiedź podpisaną przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Czytamy w niej: "Na ulicy Legionowej nie można było zastosować rozwiązań z ulicy Bohaterów Getta czy budowanego obecnie przedłużenia ulicy Sitarskiej, ponieważ przebudowa ulicy Legionowej, prowadzona zgodnie z pozwoleniem na budowę, była prowadzona w liniach rozgraniczających istniejącego pasa drogowego, a ze względu na wprowadzone dodatkowe pasy ruchu, został zwężony pas dzielący między jezdniami".
Mówiąc prościej - prezydent twierdzi, że pas między jezdniami na Legionowej - Kaczorowskiego jest zbyt wąski, by posiać tam trawę. Prezydent nie wskazuje, jaką szerokość powinien mieć pas, aby można tam urządzić trawnik. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że na większości odcinków Legionowej jest równie szeroko jak na Bohaterów Getta czy Wyszyńskiego.
ŻEBY SIĘ UPEWNIĆ - MIERZYMY
Na Bohaterów Getta tuż przy skrzyżowaniu z Żabią cały pas ma szerokość 190 centymetrów; dalej w stronę ul. Poleskiej pas ma od 230 do 400 cm (na wysokości Proletariackiej).
Na Legionowej tuż przy skrzyżowaniu z M. Skłodowskiej-Curie w najwęższym miejscu - 156 cm, kilkadziesiąt metrów dalej na wysokości wjazdu na parking za Centralem jest już 190 cm; przy Pięknej - 195 cm; naprzeciwko pawilonów handlowych "Panorama" - 320 cm, na wysokości ul. Rynek Sienny - 270; przy skrzyżowaniu z Cieszyńską ponad 300 cm. Są węższe, kilkunastometrowe miejsca, gdzie jest wyznaczony dodatkowy pas do skrętu w lewo (w ul. Św. Anny), ale w zdecydowanej większości całego nowego odcinka jest szerzej niż 2 metry.
Wynik mierzenia wskazuje więc jednoznacznie, że argumentu "jest za wąsko by posiać trawę" nie da się obronić. Nie jest za wąsko! Widać to zresztą na zbudowanym wcześniej odcinku ul. Kaczorowskiego od Cieszyńskiej w stronę Wiejskiej, dokładnie na pasie takiej samej szerokości - rośnie trawa. Podobnie niedaleko - na ulicy Wyszyńskiego - są miejsca, gdzie pas zieleni "mieści się" na powierzchni węższej niż 160 cm.
- Jestem mocno rozczarowany odpowiedzią prezydenta na nasze zapytanie. Niestety to jest dowód na to, że władze miasta nie pytają ludzi przed rozpoczęciem inwestycji, tylko same uznają, że wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre - mówi Bogusław Koniuch ze Stowarzyszenia Miasto Mieszkańców. - Apelujemy do prezydenta, by przed podjęciem przebudowy ulicy w Białymstoku konsultował z mieszkańcami, co i jak zmieniać. W końcu to mieszkańcy będą z tych zmian korzystać.
ZAKŁÓCENIA KOMUNIKACJI
Z tonu i treści odpowiedzi prezydenta wnioskować można, że władza potraktowała pytającego jak natrętnego intruza, który nie zasługuje nawet na rzeczową i solidnie przygotowaną odpowiedź. Bogusław Koniuch podkreśla, że pas zieleni to nie jest odosobniony przypadek. Obok jest przecież zlikwidowane przejście dla pieszych obok przychodni przy ul. Bema.
O tym, że likwidacja przejścia jest błędem, mówił nawet podczas sesji Rady Miasta zastępca prezydenta Białegostoku Adam Poliński. W imieniu władz miasta zobowiązał się do przywrócenia przejścia w miejscu, gdzie ono od dawna było. Jak mówił, wiosną 2018 przejście powinno już być. Będą też światła. Znowu zostaje pytanie, czy nie należało wcześniej pomyśleć o zapytaniu mieszkańców, jak zapatrują się na likwidację przejścia.
Dwa przykłady dotykają tego samego problemu: komunikacji władzy z mieszkańcami. I oba pokazują, że w tej materii w Białymstoku występują poważne zakłócenia.