Udar? Szpital może cię odesłać. Oddział neurologiczny w Choroszczy ma kłopoty kadrowe

Mam o dwóch lekarzy mniej. Nie mam możliwości przyjmowania tylu pacjentów neurologicznych, co do tej pory - alarmuje Tomasz Goździkiewicz, dyrektor szpitala w Choroszczy. I prosi o pomoc. Przedstawiciele innych szpitali rozkładają jednak ręce: nie przyjmiemy więcej pacjentów. Nie damy rady.

fot. SPP ZOZ w Choroszczy.

fot. SPP ZOZ w Choroszczy.

Na oddziały neurologiczne przyjmowani są pacjenci z udarami. Jak podkreślają lekarze, tu dużą rolę gra czas. Jeśli pomoc lekarska zostanie udzielona dostatecznie szybko, pacjent ma dużą szansę na całkowity powrót do zdrowia.

Teraz jednak szybka reakcja domowników na zły stan członka rodziny może nie wystarczyć. Dlaczego? Po prostu, pacjent może nie zostać przyjęty do szpitala. Szpital w Choroszczy właśnie zapowiada, że zmniejszył liczbę łóżek na swoim oddziale neurologicznym z 57 - jak było do tej pory - do zaledwie 30. Powodem są przede wszystkim braki kadrowe.

- Wojewoda zatwierdził tę zmianę. Od grudnia pracujemy na 30 łóżkach - mówi Tomasz Goździkiewicz, dyrektor szpitala w Choroszczy. - Na jesieni ubyło mi dwóch specjalistów. A bez nich nie mogę zapewnić prawidłowej opieki - tłumaczy.

Nie ma wątpliwości - oznacza to zmniejszenie dostępności pacjentów do świadczeń. - Ale nie mam serca obciążać ludzi pracą ponad siły. A z drugiej strony - zgadzać się na ewentualną bylejakość, która mogłaby być skutkiem nadmiaru pacjentów w stosunku do obsługi.

Ale to nie koniec. Szpital wystąpił też o zmniejszenie liczby dyżurów - z 12 miesięcznie do zaledwie ośmiu. - Na tyle mamy specjalistów - tłumaczy dyrektor Goździkiewicz. - I tak oddział jest zawsze zapełniony pod korek.

Na razie jednak w grafiku nadal szpital w Choroszczy ma zaplanowanych 12 ostrych dyżurów.

Skutek według dyr. Goździkiewicza może być jeden - pacjenci będą odsyłani. Bo - po pierwsze, nie będzie się komu nimi zająć. Po drugie - może zwyczajnie nie wystarczyć łóżek.

- A na kładzenie na podłodze nie wyrażam zgody - podkreśla.

Ma nadzieję, że tych pacjentów będą w stanie przyjąć inne białostockie szpitale, które mają oddziały udarowe.

- Jeśli ktoś się do nas zgłosi i będzie miał pełne wskazania do hospitalizacji, to zostanie przyjęty. Oczywiście w zależności od tego, czy mamy wolne miejsca - mówi Grażyna Pawelec, rzeczniczka szpitala wojewódzkiego. Dodaje jednak, że z tymi miejscami może być kłopot.

Jeszcze bardziej wprost sprawę stawia dr hab. Jan Kochanowicz, kierownik Kliniki Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. - Jeśli chodzi o leczenie pacjentów z udarami -czyli w stanie zagrożenia życia, nie ma możliwości byśmy takich pacjentów przyjmowali jeszcze więcej. Dziś na 24 łóżkach oddziału udarowego hospitalizowanych jest 37 pacjentów z udarami. Pacjenci leżą na korytarzu, dodatkowe łóżka są dostawiane do sal chorych. Sytuacja jest bardzo trudna. Pacjenci neurologiczni do planowych przyjęć są przekładani na inne terminy - mówi.

W piątek u wojewody podlaskiego odbyło się spotkanie mające znaleźć wyjście z sytuacji. Niestety, nie zaproszono na nie dyrektorów szpitali.

Zobacz również