Spór o blok na Bojarach. Protesty po decyzji wojewódzkiej konserwator zabytków

Ma wyglądać jak blok mieszkalny i takie pełnić funkcje. Mimo że w miejscu, gdzie ma powstać, według planu zagospodarowania można budować tylko niskie budynki jednorodzinne. Wojewódzka konserwator zabytków wydała już decyzję, że na Bojarach, między ulicami Modlińską a poprzeczną może powstać czteropiętrowy nowoczesny blok. Po protestach m.in. mieszkańców sugeruje jednak, że jej decyzja się nie liczy, gdyż budowę i tak zatwierdzić musi jeszcze rada miasta.

BIA24.pl

BIA24.pl

Przestrzeń między ulicami Poprzeczną i Modlińską na białostockich Bojarach jest wpisany do rejestru zabytków. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zaś mówi wyraźnie: może tu powstać jedynie dom jednorodzinny, w dodatku zbudowany według specjalnie opracowanych wzorników - by budynek wpasował się w klimat i historyczną architekturę dzielnicy.

Jeden z deweloperów chce tu jednak postawić blok mieszkalny. I to zupełnie niezgodny i z planem zagospodarowania, i ze wzornikami (które zresztą zostały zaakceptowane przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków). Aby to jednak było możliwe - potrzebne jest pozwolenie. Architekt wystąpił o nie do urzędu miasta. A ten poprosił o opinię wojewódzkiego konserwatora zabytków. Prof. Małgorzata Dajnowicz trzykrotnie odmówiła. Za czwartym razem (kiedy w projekcie zmniejszono wysokość i powierzchnię budynku) jednak... uzgodniła tę lokalizację.

Ta decyzja nie podoba się ani okolicznym mieszkańcom, ani osobom związanym z ochroną zabytków. Kilka dni temu pisała o tym białostocka "Gazeta Wyborcza".

- Planowana inwestycja w takim kształcie i wielkości jest dopuszczalna pod względem architektonicznym do tej części miasta oraz wkomponuje się w jej otoczenie. Tym samym, przewidziana zabudowa nie będzie zaburzać skali i proporcji brył, w szczególności występujących przy ul. Poprzecznej - cytował dziennikarz "Wyborczej" Małgorzatę Dajnowicz, wojewódzką konserwator zabytków. Według "Wyborczej" konserwator utrzymywała, że zaakceptowana modyfikacja wniosku jest również zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego dla tej części osiedla Białegostoku.

Po tekstach na temat planów budowy tego bloku w białostockiej "Wyborczej", Małgorzata Dajnowicz, podlaska konserwator zabytków, zwołała konferencję. Przekonywała na niej, że wszystko jest w porządku, i broniła swojej decyzji. Jej zdania nie podzielali jednak ani eksperci zaproszeni na spotkanie, ani nadal protestujący mieszkańcy, którzy na spotkaniu chcieli być, ale nie zostali przez wojewódzką konserwator wpuszczeni.

- Stoimy przed pytaniem w jakim kierunku ma się rozwijać miasto. W mojej ocenie nowe inwestycje, niekoniecznie bloki, są nieuniknione. Jest pusta działka, na której może być inwestycja. Nie odtworzymy Bojar z dziewiętnastego wieku, chrońmy tylko to, co pozostało. Nie możemy też udawać, że wrócimy do dawnych Bojar - mówiła Małgorzata Dajnowicz podczas konferencji. Jej zdaniem rola konserwatora zabytków ogranicza się do uzgodnienia lokalizacji. I to wszystko. - Nie zabieram stanowiska w sprawie funkcji czy ostatecznego wyglądu budynku. To melodia przyszłości. Uzgodnienie lokalizacji będzie jeszcze procedowane w radzie miejskiej. I to rada miejska podejmie decyzję, w postaci uchwały czy ten obiekt na działce  na Bojarach może powstać - podkreśla prof. Małgorzata Dajnowicz.

I przypomina, że inwestor starając się o uzgodnienie lokalizacji, wykorzystał zapisy przyjętej w 2018 roku specustawy mieszkaniowej, która pozwala na ominięcie nawet najbardziej rygorystycznych zapisów planistycznych. O planowanej budowie bloku mówi długo i dużo. I... sama sobie przeczy. Raz twierdzi, że plany zabudowy jej nie obowiązują, za chwilę na nie się powołuje. Pokazuje wzorniki, według których mają być stawiane budynki w tej części miasta. A za moment okazuje się, że zaprojektowany jest budynek dużo wyższy niż wzorniki obowiązujące akurat w tym miejscu dopuszczają.

Jej argumenty nie przekonują zresztą protestujących mieszkańców. Co więcej - z wojewódzką konserwator zabytków nie zgadzają się eksperci z Urzędu Miasta oraz z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.

Przekonują, że działkę obejmuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.

- Wbrew zapewnieniom konserwator, planowana inwestycja jest niezgodna z rygorystycznymi zapisami planu, bo tylko jeden z wzorników dopuszcza na Bojarach budowę 13-metrowych budynków, ale nie dotyczy on spornej działki. Tam maksymalna wysokość zabudowy nie przekracza 8,4 metra - mówi Agnieszka Rzosińska, białostockiego departamentu urbanistyki.

A Mirosław Snarski z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami punktuje: W uzasadnieniu napisała pani, że planowana inwestycja w takim kształcie i wielkości jest dopuszczalna pod względem architektonicznym do tej części miasta oraz wkomponuje się w jej otoczenie. A przecież jej charakter, parametry są z tym stwierdzeniem sprzeczne. Ta skala, ten charakter, parametry są niedopuszczalne - uważa Mirosław Snarski z TOZ.

Jesienią koncepcja inwestycji ma trafić na obrady Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej. To radni ostatecznie zdecydują o tym czy na Bojarach stanie blok.

 

Zobacz również