Dziesięć dni po marszu w bilansie pozwów i doniesień przybył kolejny - Jacek Słoma - organizator Marszu Rodzin (którego zakazał prezydent Truskolaski, a później jeden sąd zakaz ten uchylił, drugi sąd zakaz przywrócił) żąda przeprosin prezydenta za słowa wypowiedziane po Marszu Równości, podczas konferencji prasowej.
Prezydent powiedział wówczas, że Jackowi Słomie "chodziło o zadymę, chodziło o konfrontację i żeby wywołać burdy i żeby pokazać tak naprawdę, że oni są po jakiejś stronie, ale to ciemna strona". A w dokumencie złożonym w sądzie prezydent stwierdził: "realność zagrożenia potwierdzają pośrednio wydarzenia z Lublina, gdzie osoby ze środowiska bliskiego światopoglądowo Wnioskodawcy [tzn. Jackowi Słomie - przyp. red.] już kilka minut po starcie odpaliły petardy".
Za te dwa wystąpienia Jacek Słoma wzywa prezydenta do publicznego przeproszenia i jeszcze zadośćuczynienia w postaci wpłaty 20 tys. zł na rzecz Fundacji Pro - prawo do życia. Samego Słomy dziś, podczas składania pisma do prezydenta nie było, zamiast niego występowali inni członkowie fundacji Podlaski Instytut Rzeczypospolitej Suwerennej.
- Prezydent insynuuje, że pan Jacek Słoma jest za agresją, jest za przemocą, że jego działania miały doprowadzić do zamieszek. Naszym zdaniem jest niedopuszczalne, żeby prezydent w przestrzeni publicznej stawia takie oskarżenia pod adresem osoby prywatnej, jaką jest Jacek Słoma, że miał taką intencję - dowodził Przemysław Klimek.
Prezydent dostał tydzień na reakcję i zapewne cała sprawa skończy się w sądzie. W sądzie także może się skończyć inna sprawa. Chodzi o Henryka Dębowskiego z PiS, radnego Białegostoku, który w ubiegłym tygodniu zażądał od prezydenta przeprosin. Dębowski poczuł się zniesławiony wypowiedzią prezydenta Truskolaskiego na konferencji prasowej i w oświadczeniu po Marszu Równości. Prezydent postawił wówczas tezę, że między innymi Dębowski ponosi odpowiedzialność za zorganizowanie blokady przeciwko legalnemu marszowi. Radny poczuł się bezpodstawnie obwiniony o zamieszki, do jakich doszło podczas Marszu Równości.
Sam prezydent Tadeusz Truskolaski skierował do prokuratury dwa doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jedno przeciwko marszałkowi województwa Arturowi Kosickiemu, w którym twierdzi, że marszałek zorganizował nielegalne zgromadzenie 20 lipca w postaci Przemarszu Rodzin, a następnie wykorzystał to zgromadzenie do zorganizowania blokady legalnego marszu.
Drugie doniesienie prezydenta dotyczy Sebastiana Łukaszewicza z PiS, radnego sejmiku wojewódzkiego. Prezydent uznał, że zamieszczenie przez Łukaszewicza w przestrzeni publicznej mema ze zdjęciem Marszu Równości i napisem "Truskolaski, Białystok ci tego nie wybaczy" może być groźbą karalną pod jego adresem. Tak samo dotknięty tym samym memem poczuł się syn prezydenta Białegostoku - też Truskolaski, tylko że Krzysztof - poseł na Sejm RP. I on również złożył doniesienie do prokuratury.
Do kompletu rozliczeń pomarszowych dodać jeszcze trzeba pierwsze chronologicznie zgłoszenie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Zgłaszał marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki. W treści zgłoszenia zarzucił prezydentowi niedopełnienie obowiązków poprzez zarejestrowanie Marszu Równości w sytuacji, kiedy zapowiadało to gwałtowną reakcję przeciwników i mogło doprowadzić do zamieszek i niebezpieczeństwa dla uczestników marszu oraz osób postronnych.
Z tego pobieżnego bilansu widać, że sprawa Marszu Równości nie ostygnie tak szybko. Badanie prokuratury, sprawy w sądzie jeszcze długo będą zajmowały wyobraźnię polityków i opinii publicznej.