Rozliczenia po Marszu Równości - jeszcze długo i burzliwie

Dwaj panowie w imieniu trzeciego żądają od prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego przeprosin i wpłaty 20 tys. zł na rzecz organizacji społecznej. Po Marszu Równości nie tylko policja pracuje nad rozliczeniem, również politycy, samorządowcy, działacze społeczni chcą rozliczyć zło, które ich przy okazji marszu spotkało.

Przemysław Klimek z żądaniem przeprosin jacka Słomy /fot. H. Korzenny Bia24/

Przemysław Klimek z żądaniem przeprosin jacka Słomy /fot. H. Korzenny Bia24/

Dziesięć dni po marszu w bilansie pozwów i doniesień przybył kolejny - Jacek Słoma - organizator Marszu Rodzin (którego zakazał prezydent Truskolaski, a później jeden sąd zakaz ten uchylił, drugi sąd zakaz przywrócił) żąda przeprosin prezydenta za słowa wypowiedziane po Marszu Równości, podczas konferencji prasowej. 

Prezydent powiedział wówczas, że Jackowi Słomie "chodziło o zadymę, chodziło o konfrontację i żeby wywołać burdy i żeby pokazać tak naprawdę, że oni są po jakiejś stronie, ale to ciemna strona". A w dokumencie złożonym w sądzie prezydent stwierdził: "realność zagrożenia potwierdzają pośrednio wydarzenia z Lublina, gdzie osoby ze środowiska bliskiego światopoglądowo Wnioskodawcy [tzn. Jackowi Słomie - przyp. red.] już kilka minut po starcie odpaliły petardy". 

Za te dwa wystąpienia Jacek Słoma wzywa prezydenta do publicznego przeproszenia i jeszcze zadośćuczynienia w postaci wpłaty 20 tys. zł na rzecz Fundacji Pro - prawo do życia. Samego Słomy dziś, podczas składania pisma do prezydenta nie było, zamiast niego występowali inni członkowie fundacji Podlaski Instytut Rzeczypospolitej Suwerennej.

- Prezydent insynuuje, że pan Jacek Słoma jest za agresją, jest za przemocą, że jego działania miały doprowadzić do zamieszek. Naszym zdaniem jest niedopuszczalne, żeby prezydent w przestrzeni publicznej stawia takie oskarżenia pod adresem osoby prywatnej, jaką jest Jacek Słoma, że miał taką intencję - dowodził Przemysław Klimek.

Prezydent dostał tydzień na reakcję i zapewne cała sprawa skończy się w sądzie. W sądzie także może się skończyć inna sprawa. Chodzi o Henryka Dębowskiego z PiS, radnego Białegostoku, który w ubiegłym tygodniu zażądał od prezydenta przeprosin. Dębowski poczuł się zniesławiony wypowiedzią prezydenta Truskolaskiego na konferencji prasowej i w oświadczeniu po Marszu Równości. Prezydent postawił wówczas tezę, że między innymi Dębowski ponosi odpowiedzialność za zorganizowanie blokady przeciwko legalnemu marszowi. Radny poczuł się bezpodstawnie obwiniony o zamieszki, do jakich doszło podczas Marszu Równości. 

Sam prezydent Tadeusz Truskolaski skierował do prokuratury dwa doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jedno przeciwko marszałkowi województwa Arturowi Kosickiemu, w którym twierdzi, że marszałek zorganizował nielegalne zgromadzenie 20 lipca w postaci Przemarszu Rodzin, a następnie wykorzystał to zgromadzenie do zorganizowania blokady legalnego marszu. 

Drugie doniesienie prezydenta dotyczy Sebastiana Łukaszewicza z PiS, radnego sejmiku wojewódzkiego. Prezydent uznał, że zamieszczenie przez Łukaszewicza w przestrzeni publicznej mema ze zdjęciem Marszu Równości i napisem "Truskolaski, Białystok ci tego nie wybaczy" może być groźbą karalną pod jego adresem. Tak samo dotknięty tym samym memem poczuł się syn prezydenta Białegostoku - też Truskolaski, tylko że Krzysztof - poseł na Sejm RP. I on również złożył doniesienie do prokuratury. 

Do kompletu rozliczeń pomarszowych dodać jeszcze trzeba pierwsze chronologicznie zgłoszenie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Zgłaszał marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki. W treści zgłoszenia zarzucił prezydentowi niedopełnienie obowiązków poprzez zarejestrowanie Marszu Równości w sytuacji, kiedy zapowiadało to gwałtowną reakcję przeciwników i mogło doprowadzić do zamieszek i niebezpieczeństwa dla uczestników marszu oraz osób postronnych. 

Z tego pobieżnego bilansu widać, że sprawa Marszu Równości nie ostygnie tak szybko. Badanie prokuratury, sprawy w sądzie jeszcze długo będą zajmowały wyobraźnię polityków i opinii publicznej. 

Zobacz również