Jak przekonuje Urząd Miejski w Białymstoku, plan podwyżki cen biletów autobusowych podyktowany jest rosnącymi kosztami utrzymania i funkcjonowania komunikacji publicznej. Podrożało paliwo, ogumienie czy części zamienne i inne materiały - mówił w ubiegłym tygodniu zastępca prezydenta Białegostoku Zbigniew Nikitorowicz. Inflacja gra tu rolę.
Planowane są mniejsze lub większe podwyżki wszystkich rodzajów cen biletów - nawet o kilkadziesiąt proc. Zmiany zakładają droższe bilety jednorazowe normalne - o 1 zł. Te kupowane np. w kioskach na I strefę kosztowałyby 5 zł, za pomocą internetu - 4 zł. Bilet miesięczny imienny normalny może kosztować 130 zł. Teraz kosztuje 100 zł. Podniesienie cen ma zmniejszyć o ok. 20 mln deficyt miejskiej komunikacji.
Za podwyżkami prawdopodobnie opowiedzą się rządzący radni Koalicji Obywatelskiej, stanowczo przeciwni są przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Proponują m.in., by w poszukiwaniu oszczędności, Miasto zmniejszyło liczbę spółek komunikacyjnych, a z podwyżek zrezygnowało zupełnie.
Radni Polski 2050 mają jeszcze inny pomysł - uważają, że podwyżki są potrzebne, ale mają w planie przedstawienie własnego rozwiązania sprawy, które nie uderzy mieszkańców mocno po kieszeniach. W zeszłym tygodniu proponowali, by bilet papierowy bilet jednorazowy normalny kosztował 4,50 zł, natomiast elektroniczny 3,50 zł.
Projekt uchwały, nad którym debatować będą radni jest w Biuletynie Informacji Publicznej. Początek obrad - dziś (23.02) o godz. 15:00.