Pracownicy skarżą się na podlaską konserwator zabytków

"Ważne sprawy są często zamiatane pod dywan, a szukanie kozłów ofiarnych (...) powszechne" - czytamy w liście pracowników Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku udostępnionym przez białostocką Gazetę Wyborczą. Mają dość złej sytuacji, dlatego złożyli skargę do wojewody podlaskiego oraz ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.

Do wojewody podlaskiego i MKDNiS wpłynęła skarga na prof. Małgorzata Dajnowicz [fot. wuoz.bialystok.pl]

Do wojewody podlaskiego i MKDNiS wpłynęła skarga na prof. Małgorzata Dajnowicz [fot. wuoz.bialystok.pl]

"Zwracamy się z ogromną prośbą o nagłośnienie bardzo złej sytuacji, jaka panuje w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Białymstoku. Pracownicy są zmęczeni nierównym traktowaniem, nierównym podziałem obowiązków, nierównymi wynagrodzeniami za pracę. Chamstwem i wypieraniem się wcześniej ustalonych kwestii, co wprowadza chaos i liczne nieporozumienia, za które nie winowajcy ponoszą karę, a pracownicy. W Urzędzie Ochrony Zabytków doskonale funkcjonuje donosicielstwo, kłamstwo oraz nadużycia" - czytamy treść skargi anonimowych pracowników Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku, opublikowaną w białostockiej Gazecie Wyborczej.

W liście, znajdują się informacje nt. częstych zwolnień w placówce i zatrudnianiu na miejsce doświadczonych osób - uczennic czy doktorantek prof. Małgorzaty Dajnowicz, podlaskiej konserwator zabytków. Dodatkowo, pracownicy mają być zestresowani obecną sytuacją i przychodzić do pracy "na środkach uspokajających"

Nie brakuje też sformułowańad personam w stronę Małgorzaty Kierzkowskiej, zastępczyni prof. Dajnowicz. "Jest osobą kłamliwą, złośliwą i niedouczoną, bo na prawie zna się mocno średnio, za to doskonale ćwiczy zaniki pamięci często wypierając się wcześniej ustalonych kwestii, przez co pracownicy wchodzą oficjalnie na idiotów, bez prawa do obrony. W swych działaniach i osądach jest okrutna i niesprawiedliwa. Jest to, zresztą jak i pani konserwator osoba nienadająca się do zarządzania ludźmi" - napisano w skardze.

"Kolejna kwestia to wyrzucanie przez jednego z pracowników dokumentów urzędu do kontenera na śmieci, za co zostali ukarani chyba wszyscy, tylko nie rzeczony pracownik - nietykalny ze względu na swoje pochodzenie i koneksje. Wyrzucanie dokumentów do kontenera w cudowny sposób zbiegło się z kontrolą NIK i brakiem niektórych dokumentów dotacyjnych, które zwyczajnie "znikły", co można rozumieć jako próbę znalezienia "winnego". Ludzie mający mniej szczęścia są natomiast zwalniani z powodu „niezadowalającego wykonywania obowiązków służbowych" mimo że starają się jak potrafią, są uczciwi, sumienni i - co najważniejsze - nie łamią prawa" - czytamy w oświadczeniu.

Skarga do wojewody i ministra

Skargę skierowano do Bohdana Paszkowskiego, wojewody podlaskiego oraz do Piotra Glińskiego, ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu. To oni pełnią nadzór nad Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków w Białymstoku.

- Wojewoda będzie starał się zweryfikować prawdziwość zarzutów zawartych w piśmie - mówi nam Kamila Ausztol z Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego i podkreśla, że trwają "czynności wyjaśniające".

Bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować się telefonicznie z Anną Bocian, rzecznikiem prasowym Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i sportu. Czekamy na odpowiedź na nasze pytania nadesłane drogą mailową. Sekretariat Centrum Informacyjnego poinformował nas, że uzyskamy je najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu.

Konserwatorka zabytków nie odpowiada

"Pani konserwator prosiła przekazać, że nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia" - usłyszeliśmy w sekretariacie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku. Szkoda, bo wcześniej zdecydowała się na odpowiedź dla Gazety Wyborczej.

Na jej łamach, prof. Małgorzata Dajnowicz stwierdziła, że z Urzędu nie zginęły jakiekolwiek dokumenty. Podkreśliła także, że w placówce zatrudniani są pracownicy, którzy przejdą proces rekrutacyjny w wyniku otwartego i konkrecyjnego naboru, dla wszystkich obowiązują równe zasady. Odniosła się także do kwestii zwolnień.

- W ostatnich miesiącach współpracę z urzędem zakończyło trzech pracowników (na mocy porozumienia stron lub złożenia rezygnacji z pracy, ze strony przez pracownika). Podkreślić przy tym należy, że jednostce zależy na stabilnej sytuacji kadrowej, jednak z uwagi na silne lobby sektora prywatnego (również borykającego się z problemem braku kadr) i oferowane przez niego mocno konkurencyjne wynagrodzenie jeden z cenionych pracowników zdecydował się na przejście do dużej spółki z naszego regionu - czytamy w białostockiej Gazecie Wyborczej wypowiedź prof. Małgorzaty Dajnowicz, wojewódzkiej konserwator zabytków.

Kim jest prof. Małgorzata Dajnowicz?

Prof. Małgorzata Dajnowicz zajmuje stanowisko wojewódzkiej konserwator zabytków od 2018 r. Ukończyła studia historyczne na Uniwersytecie w Białymstoku, tytuł profesora nauk humanistycznych uzyskała w 2019 r. Opublikowała ponad 130 prac naukowych z zakresu historii społecznej i politycznej, dziejów prasy, ruchów społecznych, myśli politycznej, tematyki kobiecej.

Podlaska konserwator zabytków kilkukrotnie znalazła się w ogniu krytyki. Miejscy urzędnicy, część mieszkańców białostockich Bojar i przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zabytkami negowali jej decyzję o tym, że na rogu ul. Modlińskiej i Poprzecznej może stanąć budynek wielkości bloku. Dodatkowo, Naczelna Rada Staroobrzędowców w Polsce zarzucała jej bierność w sprawie objęcia ochroną cmentarzy staroobrzędowców położonych na terenie województwa podlaskiego.

Zobacz również