W jaki sposób "rząd ukradł mieszkańcom 140 mln zł"? Poprzez brak odpowiedniej subwencji na wydatki związane z oświatą. Rządowe regulacje spowodowały, że na wynagrodzenie nauczycieli trzeba wydać więcej pieniędzy, ale rząd tych pieniędzy nie przekazał samorządom w postaci subwencji. Logika podpowiada, że te "ukradzione przez rząd" pieniądze dostaną nauczyciele, a, jak dowodzi radny Biernacki, stracą je mieszkańcy Białegostoku.
Dyskusja o przyszłorocznym budżecie miasta toczyła się właśnie w takiej, lekko absurdalnej, atmosferze.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który budżet przygotował - nie ukrywał, że po raz pierwszy od 14 lat (czyli od kiedy jest prezydentem miasta) przedstawia budżet "bez afirmacji". - To jest budżet konieczności, a nie budżet marzeń - dowodził prezydent Truskolaski. Ta rezerwa wobec własnego budżetu wynika na przykład z faktu, że z roku na rok wydatki na oświatę wzrosły o 160 mln zł, bez odpowiedniej subwencji rządowej, czyli te pieniądze samorząd musi zdobyć we własnym zakresie.
Inny przykład - wzrost dochodów. Zdaniem prezydenta dochody miasta wzrosły "tylko teoretycznie". Bo w tym wzroście dużą część stanowi dochód z realizacji programu 500+ - daje to po stronie dochodów 255 mln zł, ale te pieniądze prezydent nazwał "tranzytowymi", bo one tylko "przepływają" przez budżet miasta. Liczą się po stronie dochodów, a faktycznie miasto z nich nie korzysta, bo wpływają bezpośrednio na konta mieszkańców.
W konkluzji przedstawienia budżetu prezydent Tadeusz Truskolaski powiedział, że chociaż narzeka na ten budżet, to jednak jest to jeszcze "budżet inwestycyjny". I od razu dodał: - kolejne lata będą gorsze i jeszcze zatęsknimy w przyszłości za takim budżetem. Za kilka lat inwestycje będziemy mogli realizować tylko w ramach budżetu obywatelskiego - mówił prezydent Białegostoku.
- To nie jest krytyka rządu, to są konsekwencje polityki i decyzji rządu - podkreślił Tadeusz Truskolaski.
Już chwilę później z mównicy można było usłyszeć, że jednak ten budżet Białegostoku to jednak "jest wina rządu Prawa i Sprawiedliwości". Na takiej tezie oparł swoje wystąpienie radny Marcin Moskwa i było to wystąpienie klubu Koalicji Obywatelskiej. Nigdy jeszcze z trybuny rady nie padły tak jednoznaczne polityczne oskarżenia pod adresem polskiego rządu - i to przy okazji dyskusji o budżecie miasta.
- Zagłodzić samorząd, dołożyć zadań i nie dać na to pieniędzy. Ten rząd zepsuł wszystko - mówił Marcin Moskwa, wymieniając właśnie brak subwencji oświatowej, podwyżkę opłat za odpady, podniesienie akcyzy na paliwo. I uzasadnił, skąd wzięła się tak wielka niechęć rządu do samorządów.
- Jedyną przyczyną zła jest to, że samorządy miast nie chciały rządów PiS - mówił Moskwa, akcentując, że PiS przegrał wybory samorządowe w większości dużych miast, co jego zdaniem miało doprowadzić między innymi do "tragedii w Gdańsku", gdzie wybory wygrał śp. Paweł Adamowicz.
I obarczenie rządu PiS winą za śmierć Pawła Adamowicza nie było przejęzyczeniem Marcina Moskwy. Powtórzył tę tezę po zdecydowanym sprzeciwie radnego PiS Pawła Myszkowskiego, który zażądał odwołania takich insynuacji.
Radnego Moskwę w obarczaniu winą rządu PiS przebił jednak niezrzeszony obecnie a wybrany z listy Koalicji Obywatelskiej Maciej Biernacki. W swoim krótkim wystąpieniu kilkakrotnie powtarzał "rząd PiS ukradł mieszańcom Białegostoku 140 milionów złotych" mając na myśli brak odpowiedniej subwencji oświatowej. Przy czym Biernacki zastrzegał się również kilkakrotnie, że "to jest głos mieszkańców Białegostoku".
Do tych zarzutów odniósł się Henryk Dębowski, przewodniczący klubu radnych PiS mówiąc do Marcina Moskwy: - To jest też pana rząd, bo pan jest Polakiem. To jest polski rząd, wybrany zgodnie z wolą Polaków wyrażoną w wyborach.
W takiej politycznej atmosferze dyskusji o budżecie padły jednak i merytoryczne zastrzeżenia. Zgłaszał je w imieniu klubu PiS jego przewodniczący. Chodzi o brak środków w przyszłorocznym budżecie na budowę hali widowiskowo-sportowej, budowę basenu o wymiarach olimpijskich, na "inwestycje osiedlowe" (place zabaw, parkingi, drogi) obiecywane przez KO w kampanii wyborczej. Wytknął także ciągnącą się sprawę pasa startowego na lotnisku Krywlany.
Prezydent, odpowiadając na te zastrzeżenia radnych PiS, mówił, że w sprawie hali sportowo-widowiskowej winę za przedłużanie się procedur ponosi Wojewoda Podlaski, który unieważnił pozwolenie na budowę "choć nie musiał tego robić". Jeśli chodzi o basen miejski to "trwają prace na ten temat w urzędzie miejskim" i wiele by ułatwiła zmiana prawa dotycząca kwestii zwrotu wywłaszczonego majątku. Basen miałby powstać "w pobliżu źródła ciepła, czyli spalarni" a tam właśnie kwestia wywłaszczonych działek hamuje sprawę.
Jeszcze sprawa nieczynnego od roku nowego pasa startowego na lotnisku Krywlany. Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC) odmawia certyfikacji, gdyż najpierw trzeba ze względów bezpieczeństwa wyciąć ponad 70 ha Lasu Solnickiego, który stanowi naturalną przeszkodę na drodze lądowania samolotów. Decyzję o wycince musi podjąć "starosta", czyli w tym przypadku prezydent miasta na prawach powiatu. Trwa procedura, jak tłumaczył Tadeusz Truskolaski. Nie omieszkał przy tym obarczyć winą rządu PiS. Chodzi o to, że w ostatnim czasie zmieniono regulacje prawne, bo wcześniej decyzję o wycince przeszkód naturalnych wydawał ULC. Prawo zmieniono gdy budowano już pas startowy na Krywlanach. "To jest decyzja skrojona pod nas, żeby to prezydent czy starosta musiał wziąć odpowiedzialność za wycinkę drzew. Taka sytuacja jest tylko u nas i w Szczecinie" powiedział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Dyskusję o przyszłorocznym budżecie miasta radni zakończyli decyzją o skierowaniu projektu budżetu do drugiego czytania, które razem z głosowaniem nad przyjęciem budżetu odbędzie się za tydzień - 9 grudnia 2019 r.