W połowie marca w białostockim szpitalu klinicznym Uniwersytetu Medycznego, podczas dyżuru na szpitalnym oddziale ratunkowym policja zatrzymała lekarza, który - co udowodniło badanie krwi - miał w organizmie prawie 1,6 promila alkoholu. O interwencję policji prosił jeden z pacjentów oddziału. Sam lekarz tłumaczył wówczas, że pił alkohol poprzedniego dnia, a do szpitala przyszedł, by "wziąć urlop na żądanie" i żadnych pacjentów nie przyjmował.
Postępowanie wyjaśniające prowadzone zarówno przez policję, jak i przez specjalny zespół powołany przez rektora Uniwersytetu Medycznego. - Z naszych ustaleń wynika, że ów lekarz zaprosił do swojego gabinetu czterech pacjentów. Nie potwierdzamy jednak faktu, czy udzielał im porad medycznych, wypisywał recepty - mówił wówczas Marcin Tomkiel, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
39-letni lekarz pracował w szpitalu uniwersyteckim blisko cztery lata. Jest specjalistą chorób wewnętrznych, robi specjalizację z ratownictwa medycznego. Dyrekcja szpitala wypowiedziała mu umowę kontraktową.
Szpital uniwersytecki nie był jego jedynym miejscem zatrudnienia. Dzień po dyżurze, z którego wyszedł w asyście policji, pełnił dyżur w Wojewódzkim Szpitale Zespolonym w Białymstoku. Pracował tam od kilku lat i wygrał konkurs na kolejny kontrakt. Jednak umowy ne podpisał. - Pan doktor przystąpił do konkursu, ale kontraktu nie podpisał. Rozwiązał także trwającą umowę. To była jego decyzja - mówiła wówczas Elżbieta Chomoniuk, zastępca kierownika Działu Zatrudnienia i Płac Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego.
Sprawą zajęła się policja pod nadzorem prokuratury. Sprawdzała przede wszystkim, czy faktycznie lekarz nie wykonywał obowiązków służbowych, czy tylko przebywał na terenie szpitala. Trzeba było ustalić, czy nie doszło do sytuacji, że z racji wykonywanego zawodu nie naraził kogoś na utratę zdrowia lub życia.
Po trzech miesiącach postępowania prokurator zdecydował o umorzeniu. - Ustaliliśmy, że faktycznie wykonujący te czynności lekarz miał kontakt z pacjentami, tym niemniej nie doprowadziło to do ustalenia jakichkolwiek działań, które by spowodowały narażenie tychże osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Stąd podjęliśmy decyzję o umorzeniu postępowania - informuje Wojciech Zalesko prokurator rejonowy Prokuratury Białystok-Południe.
Decyzja prokuratury jest nieprawomocna, osoby pokrzywdzone mogą się od niej odwołać. Niezależnie od tego umorzenia, lekarz będzie odpowiadał w sprawie o wykroczenie - podejmowanie czynności zawodowych, przebywanie na terenie zakładu pracy pod wpływem alkoholu, za co grozi grzywna do 5 tys. zł lub areszt. Zajmuje się tym policja.