Strażacy dostali zgłoszenie w nocy z piątku na sobotę - tuż przed północą. Gdy przyjechali ogień wychodził już na zewnątrz. Zapaliło się w środku. Od ulicy nic nie widać, nawet dziś. Tylko ten zapach. Cztery zastępy gasiły pożar przez dwie godziny. Całe wnętrze wypalone, tylko w jednym miejscu dziura w dachu i odwinięty jak na otwartej konserwie kawałek blachy. Lewy narożnik od wejścia - tam zapewne był początek ognia. Dwie godziny starczyły, by dom przestał mieć nadzieję na uratowanie. Poprzednie cztery lata, gdy nikt tu już nie mieszkał jeszcze dawały złudzenie.
Dom drewniany stoi dokładnie na rogu Piasta i Skorupskiej. Tablica ul. Piasta 32 wskazuje, że formalnie należy do tej ulicy. Kiedyś patrzyły na siebie przez skrzyżowanie, bliźniacze drewniane białostockie kamienice: Piasta 32 i Skorupska 42. Oba domy ze ściętymi kątami od strony skrzyżowania. Tak żeby wejście było od strony ulicy. W jednym do sklepu spożywczego, w drugim do fryzjera. Patrzyły na siebie dopóki nie zamknął się fryzjer. A z Piasta 32 wyprowadzono wszystkich, co tam mieszkali. Okna i drzwi pod płytą wiórową. Taki białostocki znak: gotowe do spalenia. Dom od Skorupskiej doczekał się remontu - dziś już nie jest drewniany, choć ten ścięty kąt nadal prowadzi do sklepu spożywczego "U Tadzika."
Do "Tadzika" idzie 60-letni mężczyzna. Wciąga nosem zapach spalenizny: - A ja tam samochód trzymałem. No tam, na podwórzu tego spalonego domu. No i mało brakowało by spalił. W nocy jak ogień poszedł to przyleciałem i zabrałem auto - odpowiada na pytanie, czy widział, jak ten dom się palił. - Pamiętam tego fryzjera, chodziłem się strzyc, bo blisko było. Ja tu obok mieszkam, na Skorupskiej w domu. Już dawno tu w okolicy nic się nie paliło. Kiedyś - regularnie. Potem pobudowali te bloczki i spokój.
Rozmowa na skrzyżowaniu. O przeszłości i życiu. - Nie boje się. Tu nie palą jak ktoś mieszka. Przychodzą, pytają, czy może chce sprzedać , koledzy mówili. Do mnie nie przychodzili, bo moja działka nieatrakcyjna - wąska, taki trójkąt między ulicami. Ale tu dookoła to domów starych już prawie nie ma. Po drugiej stronie ulicy - blok postawili. Mówią, że mieszkania za działkę dostali, ale nie sprawdzałem czy to prawda, tyle że mówią koledzy to chyba i wiedzą. Mnie to niepotrzebne, w bloku nie lubię, duszno, ciasno. A tu - o - z kolegami siedzę pod drzewkiem na ławeczce. Lody idę kupić do sklepu, bo się nam zachciało lodów.
I dalej wspomnienia. - Ulicę robią teraz asfaltują. Dla samochodu lepiej, ale więcej, szybciej jeżdżą. Hałas. A skrzyżowanie Piasta i Skorupskiej to rondo ma być. Po co takie małe rondo, jak krowia kupa na środku ulicy. To mi się nie podoba. Nikomu się nie podoba taki placek tylko przeszkadza.
Idę, bo koledzy czekają. Wchodzi po schodkach do sklepu. Mija młodego, gdy ten nakłada kaptur, bo ciągle pada. - W bloku mieszkam tu na Piasta. Stary dom to rudera była. Zaglądaliśmy tam parę lat temu zanim te okna pozabijali płytą. Nic ciekawego. Śmierdziało. No i w końcu ktoś podpalił, tak jak ten obok dom, tylko że tamten to już ze dwa lata tak stoi - dachu nie ma, krzaki rosną. Dwie działki obok siebie - to już coś - można by zbudować jakiś dom czy blok może. Niech budują, zawsze lepiej niż ma stać taka rudera - odchodzi w swoją stronę, nie ma czasu.
Mężczyzna po pięćdziesiątce od dobrej chwili stoi na schodkach przed wejściem do sklepu, patrzy w stronę spalonego domu. - Palą Bojary. Znowu się zaczyna. Skorupską wyasfaltują i już można budować. Mówię panu, jeszcze w tym roku płot tu stanie wysoki i oblepią że nowe domy będą. Ja na Bojarach wychowany. Wszystko to widziałem - tam na Koszykowej, na Wiktorii. Spalą i zaraz budują murowanki, albo stoi taki wrak spalony. Jak na Wiktorii tam obok domu tego lekarza. Kilka lat już straszy. Nie wiadomo czemu, widać jakieś kłopoty z pozwoleniem na budowę, bo dom wielki piękny i Piłsudski tam mieszkał. A tak to by zaraz coś zbudowali. Wszędzie tu tak: palą stare i budują nowe. Nie ma już Bojar naszych. Nie ma.
- A w tym domu na Piasta 32 to miałem kolegę. To komunalny dom. Ze cztery lata temu ich wysiedlili - dali mieszkania na Żabiej, a teraz ostatnio to przeprowadził się do pięknego nowego bloku na Bema. Dlatego mówię, że to komunalny dom, bo zastępcze mieszkanie dali - patrzy na zasłaniającą fragment ściany od strony Piasta tablicę z reklamą nowego osiedla domów w Zaściankach. - Tyle lat tu żyje? Nie mam złudzeń - wszystko stare rozwalą. A niech już rozwalą, bo i patrzeć żal jak niszczy się tyle domów.
- Bezdomnych tu nie ma w tych domach - mówi po chwili patrzenia na okopcone okno. - Oni tu nie mieszkają. Ja wiem, bo znam ich. Byli owszem, zaraz po wysiedleniu tych mieszkańców tutaj, ale później, jak zabili płytami okna i drzwi, to już żaden bezdomny tu nie przychodzi. To nie bezdomni palą, nie bezdomni - wchodzi do sklepu.
Od strony Skorupskiej widać mocno spalone wejście do narożnego domu. Między zwęglonymi deskami ścianki działowej świeci biała porcelana sedesu. Zachował się mimo tylu lat. Przetrwał ogień. Wokół błoto po gaszeniu - czarna od popiołu woda stoi jeszcze w zagłębieniach.
Nowym asfaltem podjeżdża na nowy parking przed blokiem para czterdziestoletnich - jak się okazuje mieszkańców sąsiedniego bloku osiedla Piasta. - W nocy przez okno widzieliśmy, jak się paliło. Dawno już tu się nic nie paliło. Znaczy znowu będzie budowanie. Sąsiad mówił, że te dwie działki to jeden właściciel ma i czeka tylko aż ulicę zrobią, żeby nowy blok postawić. No i proszę, teraz to pożar nawet mu się przyda - uśmiecha się. - Będzie ładnie.