Na porodówkach nadal bez odwiedzin

Nie ma porodów rodzinnych, nie ma odwiedzin. Gdy pacjentka wchodzi na oddział położniczy, musi pogodzić się z tym, że rodzinę zobaczy tylko przez internet. Co więcej - jeśli dziecko musi zostać w szpitalu dłużej niż mama - również nie można go odwiedzać. - To niezbędne zabezpieczenia - mówią zgodnie przedstawiciele białostockich szpitali.

Źródło: Wojewódzki Szpital Zespolony

Źródło: Wojewódzki Szpital Zespolony

Pacjentki, które przyjeżdżają do porodów, są poddawane takim samym procedurom jak inni. Wszystko po to, by porody były jak najbardziej bezpieczne. I po to, by jak najbardziej zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku działa SOR Ginekologiczno-Położniczy (wjazd od strony ul. Skłodowskiej), gdzie zgłaszają się pacjentki do porodu. Kobiety podczas przyjęcia mają mierzoną temperaturę i przeprowadzany jest dodatkowy wywiad.

- Pacjentki na planowe cesarskie cięcia muszą zgłosić się dzień przed planowym przyjęciem ? wówczas mają pobierany wymaz w kierunku koronowirusa - informuje Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK.

Wstrzymane są porody rodzinne, a także odwiedziny.

W dniu wypisu ojciec dziecka zobowiązany jest dostarczyć ubranka dla dziecka na SOR Ginekologiczno-Położniczy. - Jest grafik wypisów, każdy tata musi być na SOR o określonej godzinie, tak by uniknąć obecności większej liczby osób - mówi rzeczniczka. Na SOR-ze przygotowywane są również dokumenty do wypisu. Na SOR przyprowadzana jest także mama po porodzie.

Niestety, zawieszone zostały również odwiedziny wcześniaków. Gdy mama zostaje wypisana ze szpitala wcześniej, a noworodek musi jeszcze zostać pod opieką lekarzy - nie mają ze sobą kontaktu.

- Istnieje możliwość przekazania ściągniętego pokarmu. Rodzice mogą przekazywać pokarm o określonych godzinach, według grafiku - przyznaje Katarzyna Malinowska-Olczyk.

Podobne zasady panują również na drugiej białostockiej porodówce - w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym.

Tu na oddziale ginekologiczno-położniczym są 63 łóżka. To szpital III stopnia referencyjności. To tu trafiają specjalistyczne przypadki.

- I teraz nic się nie zmieniło. Działamy cały czas - zapewnia Grażyna Pawelec z WSZ. - Jedyną zmianą jest tylko to, że nie odbywają się rodzinne porody.

Inne niż zwykle są jednak procedury przyjmowania do szpitala. - Są zgodne z wytycznymi konsultantów ds. epidemiologii - zapewnia Grażyna Pawelec. I opowiada, że od pacjentki zbiera się wywiad, zwracając szczególną uwagę na symptomy zakażenia: czyli wysoką temperaturę, kaszel, złe samopoczucie. Lekarze pytają też, czy pacjentka nie miała kontaktu z osobą zakażoną czy poddaną kwarantannie.

- Jeśli zaistnieje któryś z tych czynników, pobieramy też wymaz, a pacjentka na początku poddawana jest kwarantannie. Przebywa tam aż do uzyskania wyniku - mówi Grażyna Pawelec. Jak przyznaje, na razie wszystkie pacjentki uzyskały wynik ujemny. Gdyby było inaczej, zostałaby przetransportowana do szpitala jenoimiennego. No chyba że nie byłoby na to czasu...

- Wtedy mamy salę wydzieloną - zapewnia przedstawicielka szpitala.

A jeśli jest wszystko w porządku, zachowywane są procedury takie jak wcześniej: dziecko po porodzie jest dwie godziny przy mamie, jest karmione przez mamę, leży w sali razem z matką.

Inna sprawa, jeśli dziecko jest wcześniakiem. Gdy mama jest jeszcze w szpitalu - może je odwiedzać. Tyle tylko, że w maseczce. Jeśli zostanie wypisana wcześniej - kontakt się kończy.

- Mama przywozi tylko ściągnięte mleko - mówi Grażyna Pawelec. Jednak szpital robi wszystko, by ta rozłąka była jak najmniej bolesna: - Położne robią zdjęcia dzieciom, często rozmawiają z rodzicami przez telefon - wymienia Grażyna Pawelec. I prosi, by zrozumieć, że wszystkie ograniczenia są po to, by zapewnić jak największe bezpieczeństwo.

Zobacz również