Stoi w miejscu, które nazywa się dziś „Kwartał Kaczorowskiego”, od nazwiska pewnego harcerza, ucznia pobliskiej szkoły podstawowej, który został Prezydentem RP na Uchodźstwie. Ryszard Kaczorowski musiał pamiętać ten drewniany dom przy Mazowieckiej 31/1. Stał na ruchliwym w owym czasie skrzyżowaniu ulic Mazowieckiej i Wesołej. Czasy, kiedy w tym domu mieszkali jeszcze ludzie, pamiętają też znacznie młodsi od Kaczorowskiego. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wielu w tym miejscu był zakład usługowy, na piętrze mieszkania. Budynek pasował wtedy do otoczenia. Po drugiej stronie Wesołej stała duża kamienica o ścianach zaokrąglonych jak skrzyżowanie. Dalej stały inne drewniane i murowane kamienice.
Stały do czasu, gdy władzę nad tym miejscem uzyskał deweloper. Zburzył stare kamienice, postawił wielki blok, aktu zniszczenia dawnej zabudowy dopełniły władze miasta, drążąc przez drewniane domy szeroką arterię z patronatem Ryszarda Kaczorowskiego. Drewniany domek na skrzyżowaniu Mazowieckiej i Wesołej został, bo udało się go obronić przed tymi zmianami. Miał zniknąć nieco później. Powstała koncepcja rozebrania i przeniesienia domu do skansenu. Koncepcja upadła, dom został, ale już bez koncepcji, bez opieki, bez zainteresowania.
Jak piąte koło u wozu. Prezydent miasta w końcu w 2021 roku postanowił go sprzedać. Wystawił na przetarg, ale takiego kawałka ziemi i na niej małego domku nikt już nie chciał. Stoi więc dalej, zasilając „dobra miejskie”. Właściwie los budynku już jest przesądzony. Właściciel (czyli samorząd miasta reprezentowany przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego) tu już nic nie zrobi. Nie lubi takich drewnianych ruder. Pokazał to już wielokrotnie w ciągu kilkunastu lat swoich rządów.
I teraz nagle okazuje się, że w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Białymstoku prowadzone jest postępowanie administracyjne w sprawie wpisu do rejestru zabytków tego niewielkiego domu przy ul. Mazowieckiej 31/1 w Białymstoku. Aż dziwne, że ten postawiony w 1932 roku dom nie jest jeszcze w rejestrze zabytków.
Profesjonalnie opisany jako dom wolnostojący, dwukondygnacyjny, zbudowany z drewna w konstrukcji zrębowej. Wyróżnia się wysokim dachem trójpołaciowym z lukarną w połaci frontowej. Budynek zachował się do naszych czasów w praktycznie niezmienionej formie. Wartości artystyczne obiektu przejawiają się m.in. w tzw. „jodełce” umieszczonej w partii podokiennej, co jest charakterystyczne dla drewnianego budownictwa Białegostoku.
– Dom drewniany z ul. Mazowieckiej 31/1 w Białymstoku prezentuje szeroko rozumiane wartości zabytkowe (głównie artystyczne, ale także i historyczne oraz naukowe). Budynek bez wątpienia wpisuje się w dawny, drewniany krajobraz miasta Białegostoku, tak charakterystyczny jeszcze dla drugiej połowy XX wieku – uzasadania swoje nagłe zainteresowanie prof. Małgorzata Dajnowicz, wojewódzki konserwator zabytków. Z tym że tego, w co „się wpisuje” nasz budynek, dawno już nie ma. Nie ma już w okolicy „drewnianego krajobrazu miasta”. Trochę dalej, przy dawnej Mazowieckiej ostało się jeszcze kilka drewnianych domów, ale to już resztka i pewnie niedługo podzieli los zabudowy przy sąsiednich ulicach: Bema, Angielskiej, Ostrowieckiej.
– Niestety z ubolewaniem postrzegam, że ostatnich latach wiele domów miejskich, w tym drewnianych zniknęło z przestrzeni Białegostoku. Także i dlatego nie można mieć żadnych wątpliwości, iż dom stojący przy ulicy Mazowieckiej 31/1 powinien być objęty najwyższą ochroną konserwatorską poprzez jego wpis do rejestru zabytków województwa podlaskiego. Ochrona ta daje gwarancję zachowania obiektu, jego nienaruszalność pod względem zachowania tkanki zabytkowej – dowodzi prof. Małgorzata Dajnowicz.
Jak podaje Podlaski Wojewódzki Konserwator Zabytków, wszczął on postępowanie administracyjne z urzędu w sprawie wpisania nieruchomości do rejestru zabytków, co znaczy, że w tej sprawie nie było żadnego wniosku ze strony urzędu miejskiego. Właściciel domu uznał, że nie warto.
A czy warto? Czy warto teraz robić z tego małego drewnianego domu – zabytek chroniony prawem? Wygląda na to, że Miasto (czyli my wszyscy) nie jest zainteresowane tym domem. Urzędnicy już go skazali na upadek, na zagładę. Ci urzędnicy, którzy reprezentują nas, ci, których wybraliśmy, by rządzili naszym wspólnym dobrem. Mówią nam dziś: zabytek, nie zabytek – niech stoi, dogorywa, rozpada się, płonie – niech znika. Tego chcemy?