- Chciałbym pogratulować panom Karolowi Karskiemu i Krzysztofowi Jurgielowi - zaczął swoje pierwsze wystąpienie publiczne po ogłoszeniu wyników wyborów Tomasz Frankowski, wybrany na europosła z okręgu nr 3 z listy Koalicji Europejskiej. - Myślę, że nasz region przy udziale tych dwóch panów, doświadczonych polityków, jeszcze lepiej, mocniej się rozwinie w następnych latach - mówił Tomasz Frankowski.
W swoim wystąpieniu dziękował wszystkim, którzy swoją pracą w ciągu dwóch miesięcy kampanii przyczynili się do jego sukcesu. Frankowski dodał, że ponad 120 tysięcy głosów oddanych na niego w wyborach zobowiązują do "sumiennej pracy jako europosła" i ma nadzieję, że dzięki tej pracy będzie na Podlasie przywoził dobre wiadomości.
Tomasz Frankowski i Robert Tyszkiewicz /fot. H. Korzenny Bia24/
Kurtuazyjne, krótkie wystąpienie zwycięskiego kandydata przyćmiły wystąpienia innych kandydatów, którzy mandatu nie zdobyli. A słowo lidera regionu Platformy Obywatelskiej Roberta Tyszkiewicza dało wykładnię oceny wyniku wyborczego i kierunku pracy przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Przede wszystkim Tyszkiewicz stwierdził, że Platforma wygrała w skali Europy, bo zwycięstwo w wyborach odniosła Europejska Partia Ludowa i w parlamencie posłowie Platformy będą w ugrupowaniu mającym większość. Na tym skończyły się "dobre wiadomości".
Wyniki wyborów do PE w okręgu nr 3 (województwa warmińsko-mazurskie i podlaskie) wskazują jednak, że Koalicja Europejska przegrała zdecydowanie. Różnica między zwycięskim PiS-em a KE wynosi w tym okręgu ponad 10 procent (47,29 do 37,03 proc.) w liczbach bezwzględnych to różna 81324 głosów na korzyść PiS. Karol Karski z PiS zdobył ponad 180 tysięcy głosów, Krzysztof Jurgiel - ponad 103 tysiące. W poprzednich wyborach w 2014 roku Karski uzyskał poparcie prawie 68 tys. wyborców. Kandydatka PO Barbara Kudrycka przegrała z Karskim różnicą 7,5 tys. głosów. W tegorocznych wyborach różnica głosów między zwycięskim Karolem Karskim a liderem KE Tomaszem Frankowskim wyniosła prawie 60 tysięcy głosów.
Po raz pierwszy w historii naszego członkostwa w UE z tego terenu mamy trzech europosłów. Dwóch z nich jest z PiS, jeden z KE.
Robert Tyszkiewicz, lider PO w regionie zna te wyniki, ale nie nazywa ich klęską KE: - Nie mamy satysfakcji z tego, że nasza drużyna nie zwyciężyła, ale mamy PiS w zasięgu wzroku. To nie jest katastrofa czy ciężka klęska - tak mówił dziś do dziennikarzy.
- Nigdy w historii nasz kandydat nie otrzymał w wyborach tak dużego poparcia elektoratu. Liczby bezwzględne nie kłamią. Nie wygraliśmy z PiS-em to prawda, ale udało się tutaj, na tym trudnym terenie utrzymać ten dystans do PiS-u, który mieści się w granicach średniej krajowej - mówił Tyszkiewicz.
Liczby mówią same za siebie. Ich interpretacja nie daje zbyt wielkiego pola do dowolności. Teraz ważniejsze od liczb w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest nauka, jaką można wyciągnąć z wyników niedzielnych wyborów. Pytany o to lider Platformy Obywatelskiej w Podlaskiem powiedział dokładnie to samo, co mówił przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i wcześniej przed wyborami samorządowymi i jeszcze wcześniej (z małą modyfikacją) przed przegranymi wyborami parlamentarnymi w 2015 roku.
- Pierwszym zadaniem naszym na jesień jest utrzymanie koalicji partii prodemokratycznych i proeuropejskich, które chcą odsunąć PiS od władzy. To jest dzisiaj główne oczekiwanie naszych wyborców. Tylko taka koalicja ma szanse zmierzyć się z PiS-em w bardzo ciężkim boju - podsumował Robert Tyszkiewicz.
Wyniki wyborów wskazują jednak, że wyborców, których jedynym oczekiwaniem jest "odsunąć" PiS od władzy (bądź też "nie dopuścić" PiS-u do władzy) jest tak niewielu, że odwoływanie się do nich przynosi i przyniesie kolejną porażkę wyborczą PO czy też szerzej KO.