W zeszłym tygodniu zarzekaliśmy się, że nie napiszemy niczego z serii "Zima zaskoczyła drogowców". To dlatego, że jeszcze przed pierwszymi większymi opadami śniegu urząd miejski informował, że drogowcy są przygotowani na wszystko, co przyniesie pogoda. Wystarczyły dwa dni, żeby zima zweryfikowała jak to z tym przygotowaniem jest naprawdę. W poniedziałek rano miasto dosłownie stanęło. Stanęło w korkach, na nieodśnieżonych, oblodzonych drogach.
Podobno firmy odśnieżające pracowały pełną parą, ale opady śniegu okazały się znacznie większe niż zapowiadali meteorolodzy. Niezależnie od tego, co mówiły prognozy, białostoczanie w komentarzach na portalach społecznościowych, mieli jedną diagnozę też drogowej choroby. Maszyny wyjechały na drogę za późno, kiedy na drodze był już lód po nocnym mrozie i wcześniejszym deszczu. Magistrat szybko uznał, że coś jednak poszło nie tak.
Po kilku spotkaniach na szczycie, na których omawiano przyczyny, a także propozycje zapobiegania takim zjawiskom w przyszłości, nadeszło finalne - w piątek (8 grudnia). Do spotkania doszło z inicjatywy prezydenta Białegostoku, a udział w nim wzięli m.in. Komendant Miejski Straży Pożarnej oraz zastępcy Komendanta Miejskiego Policji i Komendanta Straży Miejskiej. Oceniono prace firm odpowiedzialnych za odśnieżanie miasta, pracę Departamentu Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego, Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, policji, straży pożarnej, straży miejskiej.
Najbardziej oberwało się firmom odśnieżającym sektory II, V i VI. Miasto nałożyło na nie kary, na łącznie 30,2 tys. złotych. A wspólnie ze służbami opracowano nowe procedury:
Gdy w prognozach pogody pojawią się informacje o opadach śniegu lub oblodzeniu, o godz. 2 będzie rozpoczynana akcja interwencyjna. Ulice będą posypywane środkami chemicznymi. Ma to pomóc w uniknięciu oblodzenia kryjącego się pod późniejszym śniegiem. Dodatkowo, w trudnych warunkach, policja będzie pilotowała pojazdy odśnieżające w dojeździe do miejsc newralgicznych.