Uczestnicy sobotniej konferencji prasowej w siedzibie PiS skrytykowali organizację czwartkowych uroczystości odsłonięcia pomnika "Inki" na białostockich Plantach. Szef białostockich struktur partii Artur Kosicki przypomniał, że ludzi, którzy nie mieli specjalnych zaproszeń, trzymano za barierkami w odległości 20 metrów od pomnika, skąd nie mogli zobaczyć całej uroczystości.
Całą uroczystość zorganizowano dokładnie wtedy, gdy w innej części miasta ruszał Białostocki Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
To były dwie kwestie "organizacyjne", ważniejsze od nich były sprawy, o których mówiła podczas konferencji Stanisława Korolkiewicz ze Związku Więzionych i Represjonowanych (ZWiR). - Przede wszystkim na uroczystości nie zaproszono organizacji kombatanckich, takich jak nasz związek - mówiła Stanisława Korolkiewicz. Nie zaproszono nawet inicjatorów zbudowania tego pomnika (pomnik powstał jako projekt Budżetu Obywatelskiego, zgłoszony przez Katarzynę Panasewicz z fundacji Patria Mater), nie zaproszono autora pomnika Karola Badyny - artysty rzeźbiarza z Krakowa.
- Rzeczywiście nie dostałem zaproszenia na odsłonięcie pomnika, ale i tak nie wiem, czy bym przyjechał - powiedział nam autor pomnika artysta rzeźbiarz Karol Badyna z Krakowa. - Brak zaproszenia to nie problem. Problem jest w tym, że w oficjalnych informacjach miasta nie ma ani słowa o autorze pomnika. To mnie boli.
- Najgorsze jest to, że ten pomnik uwłacza godności Inki. Nie tak miał wyglądać ten pomnik. W projekcie tam miało być oświetlenie i utwardzona alejka prowadząca do ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. A dzisiaj tego pomnika nie widać z ulicy - mówiła oburzona Stanisława Korolkiewicz. - Dzisiaj pomnik Inki stoi w krzakach gdzieś, jest niewidoczny. To uwłacza godności tej bohaterskiej dziewczyny, to obraża wszystkich żołnierzy wyklętych. Musimy pomnik dokończyć i odsłonić go jeszcze raz, a właściwie dopiero wtedy naprawdę go odsłonić. I to nie może być wieczorem, po ciemku. Tu trzeba zrobić patriotyczną uroczystość, z udziałem młodzieży i wszystkich białostoczan.
Artur Kosicki wezwał prezydenta Tadeusza Truskolaskiego do przeproszenia białostoczan i zorganizowania powtórnego otwarcia pomnika - otwartego dla białostoczan, szczególnie dla organizacji i ludzi, którzy zabiegali, by ten pomnik powstał. Radny Paweł Myszkowski zapowiedział z kolei, że w poniedziałek skieruje do Prezydenta Białegostoku Zapytanie w sprawie organizacji i przebiegu uroczystości 1 marca.
W przypadku gdyby prezydent odmówił przygotowania ponownych uroczystości, działacze PiS oraz przedstawiciele ZWiR zapowiedzieli, że zwrócą się do wojewody podlaskiego o pomoc w zorganizowaniu takich uroczystości.
Urszula Mirończuk, rzecznik prezydenta Białegostoku powiedziała dziś Polskiej Agencji Prasowej, że informacja o uroczystościach została podana do publicznej wiadomości i było tam także zaproszenie dla wszystkich mieszkańców Białegostoku. Na zarzuty o niedokończenie pomnika Inki odpowiedziała, że w projekcie budowy pomnika (Budżet Obywatelski) założono za mało pieniędzy, by wykonać jeszcze zagospodarowanie terenu wokół monumentu. Dodała, że jeśli jest zgłoszona taka potrzeba, to prezydent może wystąpić do rady miasta o przeznaczenie 50 tys. zł z renowacji pomnika zasłużonym w walce z reakcyjnym podziemiem niepodległościowym na dokończenie otoczenia pomnika "Inki".
Pytana zaś, czy prezydent zgodzi się na ponowne odsłonięcie pomnika, powiedziała, że "brzmi to jak żart".
KOMENTARZ:
Otóż dla jednych "brzmi to jak żart", dla innych wystarczy, by uruchomić wyobraźnię. Widzą wielką uroczystość, z setkami, może tysiącami białostoczan (szkoły, wolontariusze), i z udziałem bardzo ważnych postaci naszego życia publicznego (polityków, ministrów) z udziałem kombatantów, żołnierzy, policjantów. Wielką patriotyczną uroczystość odsłonięcia pomnika bohaterskiej dziewczyny w białostockim parku Planty. Uroczystość bez udziału obrażonego prezydenta Białegostoku. W roku wyborczym, w przeddzień rozpoczęcia kampanii...
Może to i brzmi jak żart.