Bez aresztu, ale z zarzutami – aktywiści czekają na wynik śledztwa

Nie ma konieczności izolacji podejrzanych w areszcie śledczym do zakończenia postępowania – Sąd Okręgowy uznał za niekonieczne stosowanie aresztu wobec pięciorga aktywistów, którym prokuratura stawia zarzuty pomagania cudzoziemcom w nielegalnym przekraczaniu granicy. Te czyny zagrożone są karą do ośmiu lat więzienia. 

[fot. Straż Graniczna]

[fot. Straż Graniczna]

Chodzi o sprawę czworga aktywistów Grupy Granica zatrzymanych w połowie marca podczas przewożenia swoimi samochodami grupy cudzoziemców, którzy nielegalnie wtargnęli do Polski oraz o sprawę wolontariuszki z punktu interwencji Klubu Inteligencji Katolickiej. 

W obu przypadkach prokuratury (w Hajnówce i Sokółce) złożyły do sądów rejonowych wnioski o tymczasowe aresztowanie zatrzymanych z powodu obawy o matactwo. Sądy nie uwzględniły wniosków o areszt, a prokuratorzy zaskarżyli te decyzje do Sądu Okręgowego w Białymstoku. W tym tygodniu sąd w obu sprawach oddalił zaskarżenie. Wolontariusze pozostają na wolności, ale sprawy przeciwko nim prokuratury prowadzą. Zarzucają im pomocnictwo w nielegalnym przekraczaniu granicy państwa. 

W przypadku czworga podejrzanych chodzi o zdarzenie z drugiej połowy marca, gdy funkcjonariusze Straży Granicznej w okolicy Narewki zatrzymali do kontroli dwa samochody. W pierwszym aucie oprócz dwójki Polaków – 22-letniej kobiety i 37-letniego mężczyzny – jechał również Egipcjanin i dwóch Irakijczyków (ojciec z dzieckiem). W drugim aucie zaś 32-letnia Polka i 33-letni Włoch przewozili troje małoletnich obywateli Iraku. Jak informowała wówczas Straż Graniczna w pobliżu był też trzeci samochód samochód, którego kierowca jednak na widok patrolu SG zawrócił i odjechał.

Straż Graniczna informowała, że w trakcie rozmowy z obywatelem Iraku „okazało się, że nielegalnie polsko-białoruską granicę przekroczył ze swoją żoną i siedmiorgiem dzieci. Po polskiej stronie czekali na nich aktywiści. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mieli ich przewieźć dalej od granicy, gdzie miał czekać na nich kurier, by zawieźć cudzoziemców do Niemiec”. 

Po zatrzymaniu aktywistów, na Facebooku Grupy Granica (porozumienie organizacji deklarujących niesienie pomocy humanitarnej przy granicy polsko-białoruskiej) ukazało się oświadczenie, że zatrzymani to czworo aktywistów, którzy nieśli pomoc humanitarną rodzinie z siódemką małych dzieci. 

Z kolei podejrzana o pomocnictwo przy nielegalnym przekraczaniu granicy z Białorusią 20-letnia kobieta zatrzymana podczas kontroli drogowej przez policję w okolicach Sokółki to wolontariuszka punktu interwencji kryzysowej Klubu Inteligencji Katolickiej z Warszawy. 

Jak informowała wówczas policja, kobieta jechała samochodem na polskich numerach rejestracyjnych, ale nie wiozła cudzoziemców. Kobieta twierdziła najpierw, iż jedzie do sklepu, a następnie, że wiezie leki imigrantom. „Jednak ani zakupów, ani leków nie miała. Chwilę później wyszedł na jaw prawdziwy cel jej podróży. Jak ustalili policjanci, jechała ona po czterech obywateli Kuby, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską” czytamy w policyjnym komunikacie.

KIK w wydanym wówczas oświadczeniu podkreślił, że wolontariuszka była sama w samochodzie, poza strefą objętą zakazem przebywania, a zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy określił mianem "absurdalnego". 

Śledztwo przeciwko tym osobom trwa. Za pomocnictwo w nielegalnym przekroczenia granicy grozi do ośmiu lat więzienia. 

Zobacz również