Ostatni mecz w barwach gdyńskiego zespołu "Tomas" rozegrał w maju 2014 roku. Wówczas Arka walczyła o powrót do Ekstraklasy, ale ostatecznie zabrakło jej kilku punktów. W Arce Tomasik ma wciąż kilku znajomych czy to oznacza, że szykuje się sentymentalna podróż w przeszłość? - W piłce nie ma sentymentów. Fajnie, że wracam do Gdyni, która ma już zespół w Ekstraklasie, ale nie podniecam się tym wyjazdem - przekonuje defensor Jagiellonii Białystok.
Gdynianie do Ekstraklasy weszli z przytupem. W pierwszych 9 meczach odnieśli 5 zwycięstw, ponieśli 3 porażki i zanotowali remis. Szczególnie gra na własnym stadionie budziła respekt w drużynach przeciwnych. Arka u siebie ograła Wisłę Kraków, Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław i Cracovię. Strzeliła w tych meczach 9 goli i nie straciła choćby jednego. W początkowej fazie sezonu punkt znad morza udało się przywieźć jedynie zespołowi Zagłębia Lubin, które zremisowało 1:1. Arka potrafiła też zaskoczyć na wyjeździe, czego najlepszym przykładem jest zwycięstwo przy Łazienkowskiej z Legią (3:1). Później jednak coś w grze beniaminka tąpnęło. Gdynianie nie potrafili wygrać przez ponad dwa miesiące, aż do rewanżu w Pucharze Polski z Drutexem-Bytovią w ostatnich dniach listopada. Zwyciężyli także w ostatniej ligowej kolejce z Ruchem Chorzów 2:1. - Początek sezonu, rzeczywiście mieli bardzo dobry, ale później złapali dołek. Często tak bywa, że beniaminkowie dobrze sobie radzą zaraz po awansie, ale potem przychodzi kryzys bo zostają rozszyfrowani i gra im się trudniej. To potwierdza się w przypadku Arki - mówi Piotr Tomasik i dodaje - Teraz jednak wygrali bardzo ważny mecz na Ruchu w kontekście walki o pierwszą ósemkę. W Chorzowie nie gra się łatwo więc z pewnością to ich podbudowało. Z doświadczenia wiem, że w Gdyni również gra się bardzo ciężko. Tam zawsze wieje silny wiatr, co sprawia, że warunki do gry są mało sprzyjające. My jednak chcemy wygrać dwa mecze jakie nam zostały, więc musimy w poniedziałek być gotowi na walkę z pogodą i zmotywowanym rywalem.
Mimo ostatnich zwycięstw w Pucharze Polski i Ekstraklasie, Arka wciąż ma jedną bardzo złą passę do przerwania. Ostatnie ligowe zwycięstwo w roli gospodarza miało miejsce 19 września, od tamtej pory minęły prawie trzy miesiące. - Z każdą kolejną kolejką rośnie ciśnienie, a jednocześnie wiara, że te przełamanie nastąpi już teraz. Miejmy nadzieję, że my jednak jeszcze przedłużymy tą niechlubną serię. Bardzo dobrze gramy na wyjazdach i wierzę, że z Gdyni również będziemy wracać w dobrych nastrojach - tłumaczy obrońca Żółto-Czerwonych.
- Musimy wykrzesać z siebie jeszcze trochę siły. Wiemy, że pogoda nie sprzyja, ani treningom, ani grze. Każdy już myśli powoli o przerwie i świętach, ale trzeba jeszcze wykrzesać z siebie resztki sił i zakończyć ten rok w efektowny sposób - przekonuje "Tomas".
Jaka jest więc recepta, by mimo zmęczenia, trudnych warunków pogodowych i mobilizacji rywala odnieść w Gdyni zwycięstwo? - Trzeba strzelić jedną bramkę więcej od Arki (śmiech). Tak na poważnie jednak, to duże zagrożenie stanowią akcje skrzydłowych. Bardzo groźny od kilku lat jest Marcus da Silva. Dobrze wykonują stałe fragmenty gry i na to również będziemy musieli zwrócić uwagę - analizuje najmocniejsze strony swojego byłego zespołu Piotr Tomasik.