- Mógłbym dziś gratulować chłopakom mistrzostwa kraju, ale przed nami jest jeszcze puchar maja. Zaczynamy ligę na "udo". Albo się udo, albo się nie udo. Chcemy potwierdzić, że nasza pozycja nie jest przypadkiem. W sezonie zasadniczym uzbieraliśmy punkt więcej od zespołu, który zremisował w Lidze Mistrzów z Realem Madryt. Zajmujemy pierwsze miejsce i chcemy je obronić - tłumaczył trener Jagi.
- Co do meczu, to graliśmy dziś nerwowo, szczególnie na początku spotkania. Brakowało nam opanowania i spokoju. Wszyscy bardzo chcieliśmy wygrać. Mieliśmy pewne założenia, bardzo chcieliśmy wygrać, ale o tym wszystkim łatwo mówi się tylko przed meczem. Ważnym momentem, decydującym, był gol Sheridana. Bramkę zdobyliśmy po bardzo ładnej akcji całego zespołu. Szkoda tylko, że w drugiej połowie kilka razy zabrakło nam zimnej krwi, że ostatnie podanie nie docierało do celu. Zostawiliśmy na boisku dużo serca i gratuluję wygranej drużynie - kontynuował szkoleniowiec Jagi.
- Od samego początku nie byłem zwolennikiem tej reformy. Dziś niektóre zespoły więcej punktów zyskały remisując. Niektórzy dziś grali o cztery punkty. Inni o nic. To jest bardzo niesprawiedliwe. Czasami mistrzostwo zdobywa się po jednej bramce. W naszym wypadku będzie ciężko. Nasi rywale mają silniejsze zespoły kadrowo. Znamy nasze możliwości i wiemy, że na tym etapie decydować będą też kartki i kontuzje. Dziś wypadł nam Marek Wasiluk. Nie wiem jeszcze, jak długo go nie będzie, ale nie wygląda to dobrze. Mam nadzieję, że nie zerwał więzadeł krzyżowych - zakończył trener Żółto-Czerwonych.