Białostoczanie jechali do Lubawy po zwycięstwach z Red Devils Chojnice, GSF Gliwice oraz Gwiazdą Ruda Śląska. W Lubawie już tak łatwo jednak nie było.
- Mieliśmy dobry początek. W pierwszych minutach byliśmy bliscy szybkiego otworzenia wyniku. Nie udało nam się miedzy innymi trafić do pustej bramki. Poza tym stworzyliśmy sobie jeszcze dwie dogodne sytuacje, w których powinniśmy wyjść na prowadzenie. Później przytrafiła nam się głupia strata, którą gospodarze od razu wykorzystali i to oni otworzyli wynik. Od tego momentu zaczęli grać bardzo konsekwentnie. Dodatkowo mocno napędzali ich licznie zgromadzeni w hali kibice, którzy stworzyli super atmosferę - powiedział Citko.
Fani gospodarzy i problem ze skutecznością sprawił, że gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę. - Złapali wiatr w żagle. Podeszli do nas wyżej i zaczęła się ich dominacja na boisku. Podobnie jednak, jak przy pierwszej bramce, tak i przy drugiej nieco im pomogliśmy. Zgubione krycie i bramka podcinką z dwóch metrów, bardzo fajna tak na marginesie. W tym momencie się przebudziliśmy i zaczęliśmy znów dochodzić do głosu. Mieliśmy nawet przedłużony rzut karny, ale bramkarz wyczuł strzał Mateusza Lisowskiego. Po zmianie stron znów mieliśmy dogodne okazje, ale podobnie jak przed przerwą nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Wycofaliśmy bramkarza i po stracie Tomka Dzierzgowskiego, przy której moim zdaniem był faul, gospodarze ustalili wynik spotkania. Do końca próbowaliśmy zdobyć choćby bramkę, ale albo bardzo dobrze bronił bramkarz, albo z linii bramkowej piłkę wybijali obrońcy - ocenił trener Słonecznych, którzy po pięciu meczach mają na swoim koncie dziewięć punktów.
Białostoczanie mają do rozegrania jeszcze zaległy mecz z FC Toruń. W tym momencie po trzech wygranych i dwóch porażkach zajmują szóste miejsce w tabeli ekstraklasy futsalu. Kolejny mecz Słoneczni zagrają za trzy tygodnie. Do Białegostoku ze swoim nowym zespołem (Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice) przyjedzie były zawodnik MOKS-u Marcin Firańczyk.
.
Constract Lubawa 3 (2:0) 0 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Paweł Ossowski 9, Jakub Raszkowski 14, Pedro Silva 31