- Awans ma dla nas potrójną wartość. Po raz pierwszy awansowaliśmy do trzeciej rudny eliminacji Ligi Europy. Dodatkowo poprawiliśmy bilans polskich zespołów w starciach z Portugalczykami i w końcu polski zespół okazał się lepszy od przeciwnika z Portugalii w dwumeczu - tłumaczył powody radości szkoleniowiec Żółto-Czerwonych.
Mecz miał nieszablonowy przebieg. Dwukrotnie prowadziła Jagiellonia, dwukrotnie na prowadzeniu było też Rio Ave, a ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 4:4. - To było szalone widowisko. Niby graliśmy dobrze taktycznie i byliśmy blisko siebie, a mimo to straciliśmy cztery bramki. Z drugiej strony mamy powody do zadowolenia jeśli chodzi o grę ofensywną, bo nie zawsze udaje się strzelić cztery gole. Ogólnie trudno było zakładać przed meczem, że tak to może wyglądać - przekonywał po meczu trener Mamrot.
Podobnie, jak w pierwszym meczu, tak i teraz Żółto-Czerwoni szybko objęli prowadzenie, po czym do głosu zaczęli dochodzić Portugalczycy, tym razem byli oni jednak dużo bardziej skuteczniejsi, niż w Białymstoku. - Nie chcieliśmy się cofać, ale gospodarze zaczęli grać bardzo dobrze i zepchnęli nas do obrony. Mimo straty dwóch goli przed przerwą w szatni było spokojnie. Nie było nerwów, porozmawialiśmy i drużyna bardzo dobrze zareagowała. Biorąc pod uwagę przebieg tego meczu oraz fakt z jak silnym rywalem się mierzyliśmy, to jesteśmy bardzo zadowoleni z awansu - przyznał Ireneusz Mamrot na pomeczowej konferencji prasowej.