Odkąd trener Mamrot zastąpił w Białymstoku Michała Probierza Jagiellonia mierzyła się z Cracovią sześciokrotnie. Bilans tych spotkań jest minimalnie lepszy na korzyść obecnego szkoleniowca Żółto-Czerwonych.
- Bardzo nie lubię indywidualnych statystyk dotyczących tego, ile spotkań wygrałem czy przegrałem z danym trenerem. Wręcz mnie to irytuje. Mecze się różnie układały, ale wydaje mi się, że my częściej wygrywaliśmy. Od pierwszego gwizdka zawsze najważniejsza jest jednak dyspozycja zawodników - ucina trener Jagi.
Zatrzymując się przy dyspozycji zawodników najbardziej cieszyć opiekuna białostoczan powinna forma Patryka Klimali, który ze zgrupowania młodzieżowej reprezentacji Polski wrócił na Podlasie z golem i asystą.
- Przede wszystkim jego dyspozycja fizyczna poszła znacząco w górę. Do tego też poprawił inne elementy gry. Jest jeszcze wiele rzeczy do wypracowania, nad którymi się koncentrujemy. Natomiast jego forma fizyczna jest na bardzo wysokim poziomie. Bramki i asysty dodadzą mu jeszcze większej pewności siebie. Można mówić, co się chce, ale jeśli zawodnik nie będzie miał liczb, to sam sobie zacznie narzucać presję, a Patryk od czterech spotkań schodzi z boiska, albo bramką, albo asystą. Ja bym nie chciał jednak, co już przekazałem zespołowi, żeby moja drużyna była uzależniony od jednego piłkarza. Był okres, gdy w bardzo dobrej formie strzeleckiej był Jesus Imaz. dobrze jest mieć takich zawodników, ale liczby muszą się równo rozkładać na cały zespół. Oczywiście są ludzie, którzy są bardziej za to odpowiedzialni, ale to nie oznacza, że wówczas inni są z tego zwolnieni - uważa szkoleniowiec Jagiellonii Białystok.
Wraz z Klimalą z meczów z Rosją i Serbią wrócił Bartosz Bida, który wyjeżdżał na mecze międzypaństwowe po przebytej chorobie.
- Troszeczkę żałujemy, że wyjechał. Nie chce być źle zrozumiany, to zawsze jest prestiż dla zespołu, kiedy zawodnik udaje się na kadrę, ale Bartek był po chorobie. Moim zdaniem dla jego formy lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby został z nami i przygotował się pod względem fizycznym. Jego poprzednie dobre mecze zaowocowały powołaniem od trenera Michniewicza. W spotkaniu z Rosją jeszcze wszedł na boisko, ale później kuracja antybiotykowa dała o sobie znać, dlatego doskonale rozumiem decyzję trenera. Mówię to patrząc na sytuację od strony czysto szkoleniowej - wyjaśnia trener Mamrot, który jest bardzo zadowolony z pracy, jaką wykonał zespół w minionej przerwie reprezentacyjnej.
- Ogólnie pierwszy tydzień był mocniejszy, popracowaliśmy solidnie, w tym tygodniu mieliśmy już normalny mikrocykl. O względach fizycznych nie chce się już wypowiadać, bo wyglądamy od dłuższego czasu dobrze. Dla nas ważne było dopracowanie kilku elementów taktycznych. Większość czasu spędziliśmy razem, jeśli ktoś wypadał, to na jeden trening, więc nie mam na co narzekać - tłumaczy.
Tym razem Żółto-Czerwoni podczas przerwy reprezentacyjnej nie zdecydowali się na rozegranie żadnego sparingu. Zamiast tego kilku graczy w minioną sobotę udało się na mecz rezerw. - To było ważne, żeby złapali minuty. Żaden trening nie zastąpi wybiegania meczu, nawet na niższym szczeblu. Ten okres pozwolił nam na wyciszenie. W ostatnim czasie spadło na nas sporo krytyki. W przerwie reprezentacyjnej priorytetem mediów i kibiców zawsze jest kadra i to na reprezentacji skupiła się cała uwaga. W tym czasie spokojnie popracowaliśmy, mieliśmy więcej czasu dla siebie i sądzę, że dobrze go spożytkowaliśmy - uważa Ireneusz Mamrot.