Białostoczanie zaczęli od bardzo mocnego uderzenia i już po trzech minutach gry prowadzili dwoma bramkami. Najpierw piłkę w siatce umieścił Vitalij Lisnychenko po chwili tej samej sztuki dokonał Mateusz Lisowski. Gospodarze odpowiedzieli w 8. minucie golem Adriana Skrzypka, który zdecydował się na bezpośrednie uderzenie z rzutu wolnego.
Po kilku minutach bez goli oba zespoły znów wymieniły się składnymi akcjami zakończonymi zdobyciem bramki. Najpierw drugiego gola strzelił Lisnychenko, a po chwili straty gospodarzy zmniejszył Piotr Błaszyk. Ostatnie słowo przed przerwą znów należało do gości. W dobrej sytuacji nie pomylił się Marcin Firańczyk i do szatni oba zespoły schodziły przy stanie 4:2 dla przyjezdnych.
- Szybko ułożyliśmy sobie rywala. Po kilku minutach prowadziliśmy 2:0, ale straciliśmy głupią bramkę z wolnego przez błąd w ustawieniu. Później znów dwa razy odskakiwaliśmy na dwie bramki, a rywal do nas doskakiwał. Mecz się uspokoił po piątej bramce dla nas. Kilka razy wyczekaliśmy przeciwników i jak wytrawny bokser zadawaliśmy kolejne ciosy - powiedział po meczu Adrian Citko.
Przerwa nie wybiła z uderzenia gości ze stolicy Podlasia. Drugą odsłonę lepiej jednak zaczęli chcący przełamać się w meczach przed własną publicznością gospodarze (porażka z MOKS-em była czwartą kolejną w tym sezonie). Najpierw w słupek trafił Błaszyk, po chwili minimalnie chybił Oskar Stankowiak. W 26. minucie Smoki znów zbliżyły się do Słonecznych na jedną bramkę, po tym jak drugiego gola strzelił Piotr Błaszyk, który wykorzystał zagranie Patryka Hołego.
Ważna dla losów spotkania była 35. minuta, wówczas po dłuższym fragmencie bez bramek dwukrotnie do siatki Smoków trafił Mateusz Łukasiewicz. Niemal w pojedynkę swój zespół w meczu utrzymać próbował Błaszyk, który wykorzystując przedłużony rzut karny skompletował hattricka. Jak się później okazało, była to ostatnia bramka gospodarzy w tym meczu.
Mimo wyraźnej przewagi gości mecz trzymał w napięciu do końca. Na szczęście główne role w finalnej fazie spotkania odgrywali już tylko białostoczanie. W 37., 38. i 39. minucie gole strzelili Marcin Firańczyk, Mateusz Lisowski oraz Adrian Citko. Kolejne trafienia Słonecznych przedzielały przedłużone karne dla gospodarzy, z którymi świetnie radził sobie Norbert Jendruczek.
Białostoczanie po kapitalnym w swoim wykonaniu spotkaniu zwyciężyli w Pniewach 9:4 i w bardzo dobrych humorach będą przygotowywali się na mecz z mistrzem Polski, Rekordem Bielsko-Biała, który zostanie rozegrany przy Jesiennej w Białymstoku w następną sobotę o 18:00.
- Wygraliśmy zdecydowanie i zasłużenie. Przeważaliśmy przez całe spotkanie. Nie zmienił tego nawet brak szczęścia do decyzji sędziowskich. Otrzymaliśmy pięć żółtych kartek, nie uważam byśmy zasłużyli na tyle kar. Sędziowie byli bardzo wyczuleni, gwizdali masę fauli. Gospodarze strzelali na naszą bramkę trzy razy z przedłużonego rzutu karnego. Raz trafili, dwa razy obronił Nora - relacjonował szkoleniowiec Słonecznych i dodał - Fajnie, że przedłużyliśmy swoją serię na wyjazdach. Teraz tylko trzeba przełamać serię meczów przed własną publicznością. Łatwo nie będzie bo zagramy z mistrzem Polski, ale nic nie może przecież wieczni trwać.
Red Dragons Pniewy 4 (2:4) 9 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Adrian Skrzypek 8', Piotr Błaszyk 13', 26', 37' - Lisnychenko 2', 12', Lisowski 3', 38', Firańczyk 15', 37', Łukasiewicz 35', 35', Citko 39'