O tym meczu Słoneczni muszą jak najszybciej zapomnieć. Białostoczanie nie byli w stanie znaleźć recepty na dobrze ustawionych przeciwników, a dodatkowo sami popełnili za dużo błędów. Przy takiej konfiguracji, ani przez chwilę nie można było liczyć na zwycięstwo.
Pierwszy cios goście wyprowadzili w 5. minucie, kiedy z bliska piłkę do bramki wpakował Adrian Skrzypek. Na drugie trafienie goście czekali niemal do końca pierwszej części gry, kiedy po stałym fragmencie gry na listę strzelców wpisał się Mateusz Kostecki. Ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie swojego zespołu chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy.
Prawdziwy kataklizm miał jednak dopiero nadejść. W 24. i 25. minucie przyjezdni zdobyli trzy bramki. Dwukrotnie trafił Skrzypek, a po chwili w protokole meczowym jako strzelec zameldował się także Roman Vakhula.
Słoneczni byli bliscy zniwelowania strat w 30. minucie, ale piłka po strzale Mateusza Lisowskiego trafiła w słupek. Siedem minut później rzut karny na bramkę zamienił Norbert Jendruczek i to było wszystko, na stać było tego dnia gospodarzy. Szczególne żal pierwszych pięciu minut po zmianie stron, kiedy przyjezdni trzykrotnie zaskoczyli zespół Adriana Citko.
- Trwa nasza fatalna passa w meczach przed własną publicznością. Nie wiem już, co musielibyśmy zrobić, żeby tu znów wygrać. Najzwyczajniej nam nie idzie. Z Pniewami nic nie chciało wpaść, a na domiar złego jeszcze sami pomagamy rywalom się ukarać. Tak było w przypadku dwóch pierwszych bramek, które ustawiły mecz. Zupełnie nie radziliśmy sobie w ataku pozycyjnym. Myślę, że gdybyśmy to my pierwsi trafili, to mecz mógłby ułożyć się inaczej, a tak waliliśmy tylko głową w mur. Mecz podobny do tego w Pniewach, z tym, że zamieniliśmy się rolami - powiedział po meczu wyraźnie niepocieszony wynikiem Adrian Citko, grający trener Słonecznych.
MOKS Słoneczny Stok 1 (0:2) 6 Red Dragons Pniewy
Bramki: Norbert Jendruczek 37' - Adrian Skrzypek 5', 24', 25', Mateusz Kostecki 19', 21', Roman Vakhula 24'