Białostoczanie stoją przed szansą wyrównania punktowego osiągnięcia z poprzedniego sezonu. Jeśli uda im się odnieść we Wrocławiu, czwarte zwycięstwo pod rząd, przed zimą zgromadzą na swoim koncie 39 punktów. - W tej chwili punkty są bardzo ważne, nie ma w tym sezonie podziału punktów wobec tego na starcie po podziale na grupy, gdy rozegramy 30. kolejkę różnice punktowe mogą być większe. Mamy kontakt ze ścisłą czołówką i chcemy to utrzymać. Do Wrocławia jedziemy z chęcią zwycięstwa i podtrzymania dobrej passy - mówi doświadczony pomocnik Żółto-Czerwonych.
- Śląsk na pewno będzie podrażniony ostatnimi wynikami, ale my również nie odstawimy nogi. To jest sport, każde rozwiązanie jest możliwe, ale wszyscy zawodnicy poczuli chęć osiągnięcia czegoś więcej i mam nadzieję, że przełożymy to na naszą postawę na boisku - dodaje.
W pierwszym w tym sezonie ligowym starciu obu drużyn przy Słonecznej padł remis 1:1. Jak zdaniem jednego z filarów środkowej linii zespołu Ireneusza Mamrota zmienił się od tamtej pory najbliższy rywal białostoczan? - Nie chodzi nawet o to czy się zmienił. Każdy mecz to zupełnie nowa, inna rozgrywka. Jesteśmy już na innym etapie sezonu. Każdy odczuwa pewnie zmęczenie i fizyczne i psychicznie. Każdy powoli myśli już o tym, co będzie po ostatnim meczu, o świętach i wakacjach. Dlatego wydaje mi się, że największym problemem może być rozkojarzenie. Mam jednak nadzieję, że każdy utrzyma odpowiedni poziom koncentracji do końca, a później wszyscy będziemy mogli spokojnie odpocząć - wyjaśnia Grzyb.
Przed białostocką defensywą trudne zadanie zatrzymania niezwykle groźnego duetu Marcin Robak - Arkadiusz Piech. Pierwszy z nich zdobył już w tym sezonie 10 bramek. Drugi popisał się sześcioma trafieniami. - Ofensywa Śląska jest bardzo mocna. Nie ma co ukrywać, że zdobywają dużo bramek. Może mają jakieś problemy z defensywą, ale jak to się mówi, to nie nasz problem. Naszym zadaniem będzie wykorzystanie luk i neutralizacja mocnych stron. Nie skupiamy na całym zespole rywala, nie na pojedynczych ogniwach - przekonuje Rafał Grzyb.